piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 39 " Nie chcę cię znać nie rozumiesz?! "

I od rana znów, trening. Nie lubiłem zgrupowań reprezentacji, ponieważ nigdy się nie wysypiałem, zresztą nie tylko ja. Reszta chłopaków tak samo. Jedyny który zawsze był wyspany był Manuel Neuer. Nie wiem jak ten chłopak to robił. Nie chętnie wstałem, ubrałem się i udałem się razem z Lukasem na śniadanie. Po raz pierwszy każdemu smakował posiłek. Mieliśmy godzinę odpoczynku i jechaliśmy na stadion. Trening jak zawsze, na początek piętnaście kółek dookoła boiska, później ćwiczenia a na końcu mecz. Byłem w składzie z Romanem, Matsem, Gundoganem, Benderem, Moritzem, Kevinem, Shmelzerem, Mertesackerem, Ozilem, Podolskim. Nasza drużyna pokonała przeciwników  5 - 0 . Po treningu wróciliśmy do hotelu, zjedliśmy obiad i mieliśmy czas dla siebie. Razem z Mo, Marcelem, Oraz Kevinem wybraliśmy się na basen. Bez zastanowienia wskoczyliśmy do wody.

♥ ~ Lisa ~ ♥

Rano wstałam dosyć wcześnie, ponieważ obudziła mnie Nina. Przewinęłam ją i nakarmiłam. Udało mi się ją znów uśpić. Ubrałam się w luźne ciuchy i zeszłam do kuchni by przygotować sobie i małemu śniadanie. Postawiłam na sałatkę ziemniaczaną i kanapki. Około 8 dołączył do mnie Nicolas. Zjedliśmy razem, później poszłam pomóc mu się ubrać. Gdy już skończyłam wróciłam do kuchni by posprzątać. Mały bawił się w swoim pokoju. Nina spała, więc miałam chwilę czasu dla siebie. Usiadłam w salonie i zaczęłam oglądać wiadomości. Dziś szykowałam się na wieczorny mecz. Mario miał dla nas strzelić gola, trzymałam go za słowo. Siedziałam sobie na kanapie oglądając wiadomości, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Niechętnie poszłam otworzyć. Nie dowierzałam kogo tam widzę, akurat jego nie chciałam oglądać już nigdy...
- Cześć Lis.. - powiedział patrząc mi w oczy.
- Nie chce cię znać nie rozumiesz?!
- Chciałem cię tylko przeprosić, wiem że spieprzyłem, że już nigdy nie będziesz chciała się ze mną przyjaźnić, ale wiedz, że żałuję!
- Wyjdź! i nie wracaj tutaj więcej!
- Lisa...
-Marco proszę cię wypieprzaj stąd i nie przychodź!
- Ok. na razie - powiedział i skierował swoje kroki do furtki.
Zdenerwowałam się, trzasnęłam tak drzwiami, że obudziłam małą. Od razu pobiegłam do jej pokoju. Wzięłam ją na ręce i zaczęłam uspakajać, gdy już przestała płakać poszłam z nią do pokoju Nico i bawiliśmy się we trójkę. Około 16 zadzwonił do mnie telefon, spojrzałam na wyświetlacz, okazało się, że to Mario.
- Cześć miśku, co tam u was słychać?
- Hej kochanie, wszystko dobrze a u was?
- Nie za dobrze, ale nie ważne. Opowiadaj jak tam jest?
- Myszko co się stało?
- Nic skarbie, uwierz mi.
- Lisa znam cię, mnie nie oszukasz.
- Nic poważnego, powiem ci jak wrócisz. Nie masz się czym martwić, tylko musisz się skupić na meczu.
- Dobrze, ale jak wrócę to mi powiesz tak?
- Tak.
- Dobra, to trzymajcie się tam. Kocham was, buziaki
- My ciebie też misiu, no hej.
Po obiedzie poszłam z dzieciakami na spacer. Szłam powolnym krokiem po parku, Nico szedł obok wózka. Do domu wróciliśmy przed 19, nakarmiłam małą i uśpiłam. Zeszłam na dół do kuchni w celu przygotowania popcornu na mecz dla mnie i małego. O 20 rozpoczęło się spotkanie, razem z synem siedziałam na kanapie przed telewizorem wcinając popcorn.
- Mamo, patrz tata - Nico wskazał na ekran
- Tata obiecał mi, że strzeli dzisiaj dla nas gola, ciekawe czy dotrzyma obietnicy - uśmiechnęłam się.

♥ ~ Mario ~ ♥

Dręczyły mnie słowa Lisy, że u nich nie za dobrze. Martwiłem się, nie wiedziałem co to mogło oznaczać. W końcu skupiłem się jedynie na meczu. Weszliśmy na boisko, przywitaliśmy się z Szwajcarami i zaczął się mecz. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu wyglądała masakrycznie, popełnialiśmy dużo błędów i straciliśmy bramkę. Druga połowa jednak wyglądała zupełnie inaczej, od początku przejęliśmy inicjatywę. Już w 56 minucie wyrównaliśmy golem Moritza. Na szczęście w 87 minucie dotrzymałem obietnicy i strzeliłem bramkę dla mojej rodziny. Mecz zakończył się wynikiem 2 - 1 dla nas. Po wykąpaniu się i przebraniu wróciliśmy do hotelu. Zjedliśmy kolację i ja razem z Lukasem wróciliśmy od razu do pokoju, i poszliśmy spać. Zawsze ja i Podolski byliśmy największymi śpiochami w reprezentacji.
      Dziś już wracaliśmy do domu, musieliśmy wstać bardzo wcześnie, ponieważ samolot mieliśmy już o 12. Spakowaliśmy się i o 12.15 siedzieliśmy już w samolocie i lecieliśmy do domu...

______________________________________
Boże przepraszam was za to coś ;c. Ale jakoś dzisiaj nie mam weny.


1 komentarz:

  1. Świetny rozdział. Ciekawe czy Mario dowie się o tym co zrobił Marco. Czekam na kolejny i zapraszam do siebie na nowy http://marco-zuzanna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń