sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 30: " Ja Mario... "

To właśnie dziś ten najważniejszy dzień w naszym życiu, od samego rana chodziłem zdenerwowany, nie wiem dlaczego. Miałem jakieś przeczucie, że ktoś może go zepsuć więc poinformowałem wszystkich gości by wzięli ze sobą zaproszenia i wynająłem ochroniarzy. Tak wiem, że tak nie wypada na weselach, ale moja intuicja dawała o sobie znak. Lisa i reszta zaproszonych nie miała nic przeciwko, zrozumiała mnie, że chce żeby ten dzień był jednym z najwspanialszych. Ja przygotowywałem się w domu rodzinnym, jak nastała tradycja, Lisa zaś była u nas. Gubiłem tego dnia wszystko, nie mogłem znaleźć marynarki, później obrączek a na koniec jeszcze bukiet gdzieś zapodziałem. Na szczęście w domu była mama.
- Mamo! gdzie moja marynarka!?
- W salonie synku!
- Ale tu jej nie ma!
- Jak nie, przecież wisi - zaśmiała się - nie denerwuj się tak, wszystko będzie cacy!
- Wiem, ale chce by Lis zapamiętała ten dzień na zawsze - uśmiechnąłem się
- Mario! zapamięta, takie dni zapamiętuje się chociaż były by najgorszymi w życiu.
- Dziękuje - znów posłałem jej uśmiech - to czas ruszać!
Przed wyjściem upewniłem się czy wszystko wziąłem. Obrączki, bukiet. Wszystko na swoim miejscu. Wsiadłem do białej limuzyny, która była udekorowana niebieskimi i białymi różami. Kierowca ruszył, a ja zacząłem się denerwować coraz bardziej. Wiedziałem, że w końcu będę miał ją dla siebie. W końcu można będzie powiedzieć na nią " Pani Gotze "

♥ ~ Lisa ~ ♥

Wesele miało być naszym najpiękniejszym dniem i takim będzie. Właśnie dziś zostanę tą jedyną Panią Gotze, może nie jedyną, ponieważ jak się urodzi córeczka to będą dwie. Z rana przyjechały do mnie dziewczyny. Każda miała ze sobą swoje rzeczy. Były druhnami, więc każda z nich miała taką samą sukienkę. Wzięłam kąpiel, a w tym czasie dziewczyny pojechały odebrać suknię. Ewa z Agatą miały na pomyśle, że Sara i Oliwka będą sypać przede mną kwiatki. Zgodziłam się od razu. Gdy wszystko było już gotowe do ubrania się. Dziewczyny przebrały się w te sukienki. Sarcia i Oliwka w te, a na koniec zostałam ja. An pomogła mi założyć tą suknię ślubną. Makijażystka i fryzjerka zrobiły jeszcze ostatnie poprawki i byłyśmy już gotowe.
- Obróć się - uśmiechnęła się Ewa
- Wyglądasz jak księżniczka - dodała An
- Dzięki, wy też ślicznie wyglądacie, a wy małe szkraby jak królewny - uśmiechnęłam się
- Mam nadzieję, że kiedyś też tak będę wyglądać - zaśmiała się Samanta
- Sami, Leo po za tobą świata nie widzi - uśmiechnęła się Aga - zobaczysz już niedługo - poruszała znacząco brwiami.
- To teraz tylko wyczekiwać - powiedziała Laura z uśmieszkiem
- Stresik? - zaśmiała się Jenny
- Leciutki - odwzajemniłam gest - ale wszyscy mówią, że to normalne
- a co, wiesz jak ja się stresowałam, a Kuba jejku, prawie zemdlał - zaśmiała się Agata
- haha pamiętam. U mnie Łukasz był bardziej zdenerwowany ślubem Kuby i Agi niż swoim - dodała Ewa.
W końcu usłyszałyśmy dźwięk silnika. Mario wszedł do środka i przywitał się ze mną. Podał mi bukiet i ruszyliśmy w stronę kościoła.

♥ ~ Mario ~ ♥
Lisa wyglądała przepięknie, jak jakaś księżniczka, królowa. Znaczy była już królową  - mojego serca. Otworzyłem jej drzwi do samochodu i pomogłem jej wsiąść. Usiadłem obok niej i przyglądałem jej się, nie mogłem się napatrzeć.
- Brudna jestem?
- Nie! nigdy!
- To czemu tak się przyglądasz?
- Bo jesteś najpiękniejszą kobietą na całym świecie i wszechświecie!
- przesadzasz - zaśmiała się
- A widziałaś siebie w lustrze, wyglądasz jak księżniczka, moja księżniczka - pocałowałem ją w policzek
- Jeśli tak to jesteś moim księciem z bajki - uśmiechnęła się
- Mi pasuje - zaśmiałem się
W końcu dotarliśmy pod kaplicę, weszliśmy do środka. Ceremonia się zaczęła, nasi rodzice zaczęli płakać. W końcu nadszedł czas na najważniejszy moment. Staliśmy na środku, wpatrując się sobie w oczy i uśmiechając do siebie.
- Ja Lisa, biorę ciebie Mario za męża i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci w imię Ojca i Syna i Ducha świętego Amen. - powiedziała ze łzami w oczach nadal się uśmiechając i założyła mi na palec obrączkę .
- Ja Mario biorę ciebie Liso za żonę  i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci w imię Ojca i Syna i Ducha świętego Amen. - założyłem obrączkę na jej palec i posłałem jej uśmiech
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować...
Delikatnie pocałowałem jej usta. Ceremonia się zakończyła. Jako ostatni wychodziliśmy z kościoła. Przed wejściem obrzucono nas ryżem, płatkami róż. W końcu pojechaliśmy do sali w której miała się odbyć dalsza część wesela. Wziąłem Lisę na ręce i przeprowadziłem przez próg drzwi. Muzyka zaczęła grać, goście złożyli nam życzenia, odśpiewali sto lat i rzuciliśmy kieliszki za siebie. Zjedliśmy obiad i nadszedł czas na pierwszy taniec. Wziąłem moją żonę i udałem się na środek sali. Po sali rozszedł się dźwięk piosenki. Objąłem ją w pasie i zacząłem tańczyć. Oparłem swoje czoło o jej i patrzyłem głęboko w oczy.

 ♥ ~ Lisa ~ ♥
Byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Od dziś Mario był tylko mój. Przeżyliśmy razem dużo tych złych jak i tych dobrych chwil. Serce moje należało do niego, Nicolasa i małego brzdąca w moim brzuchu. Wesele było przepiękne, nie usiedliśmy prawie w ogóle. Cały czas bawiliśmy się, w końcu podszedł do mnie mój kochany brat.
- Nie sądziłem, że moja młodsza, kochana siostrzyczka ożeni się przede mną. I będzie miała do tego dwójkę dzieci. Ty nigdy nienawidziłaś dzieci. Pamiętam doskonale - uśmiechnął się
- No widzisz braciszku, ludzie się zmieniają jedni na lepsze drudzy na gorsze. Ale to wszystko dzięki osobą, które cię otaczają.
- Wiem mała.
- Leoś!
- No co jest?
- Kochasz Samantę?
- Oczywiście, nie był bym z nią gdybym jej nie kochał. I dziękuje ci za to, że nas poznałaś - uśmiechnął się
- To na co ty czekać brat, ona cię kocha. Jedziesz po pierścionek i pytasz!
- Ale ona się nie zgodzi!
- Człowieku, dzisiaj nam sama powiedziała, że chciałaby już się ożenić.
- Naprawdę?
- Tak, nie czekaj za długo, możesz ją kiedyś jeszcze stracić, a tego byś chyba nie chciał. I nie życzę ci tego
- Załatwię to jak najszybciej! Dzięki - posłał mi uśmiech
- Odbijany! - krzyknął Reus i porwał mnie do tańca - Jak się bawi panna młoda
- Wspaniale Marco, a pan ? - zaśmiałam się
- Zajebiście!. - odwzajemnił gest
- A gdzie twoja dziewczyna?
- Moritz mi ją porwał do tańca więc przyszedłem po panią Gotze - uśmiechnął się
- Oj biedaku ty! - zaśmiałam się
- No widzisz jaki blondyn biedny - oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Czas mijał, wesele się rozkręcało. Nadszedł czas na rzucanie bukietu i krawatu. Zasłonili mi oczy chusteczką, dziewczyny zrobiły kółko wokół mnie i zaczęłyśmy się okręcać. One w lewo ja w prawo. W końcu muzyka ustała, rzuciłam za siebie i ściągnęłam chustę. Bukiet złapała Anka. Uśmiechnęłam się do niej i nadszedł czas na chłopaków. Krawat wywalczył Felix. Zrobiliśmy wielkie koło na całą salę, a nowa para młoda musiała zatańczyć pierwszy taniec. Nie obyło się bez gorzko, na co Felix zareagował namiętnym pocałunkiem swoją ukochaną. Później był tort i dalsza zabawa. Był to najpiękniejszy dzień w moim życiu. Razem z Mario udaliśmy się do pięciogwiazdkowego hotelu w celu odpoczęcia. Tam poczęstowano nas butelką szampana bezalkoholowego ze względu na moją ciążę i różnymi smakołykami ...

________________________________________________
Uhuhuhu :D 30 :D . Nie umiem opisywać wesel więc nie dziwcie się czemu takie głupstwo się tutaj znalazło xd.

1 komentarz: