czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 4: " Przykro mi, musi pani pauzować trzy miesiące... "

~ Dwa miesiące później... ~

Nasza czwórka nie rozstawała się na krok, staliśmy się czteroosobową paczką, którą cała szkoła nazywała " Sportóweczki " , ponieważ my dwie grałyśmy w siatkówkę a Felix z Svenem w piłkę nożną. Nie zwracaliśmy na to uwagi. Robiliśmy wszystko na spontanie, trudno było nas rozdzielić. Całe popołudnia spędzaliśmy razem. Na mieście, u mnie, Felixa. Starszy Gotze razem z Leonem nie mieli nic przeciwko, że cały czas jesteśmy we czwórkę. Anka coraz bardziej czuła coś do Felixa. Ale jak to się mówi, podobno od przyjaźni się zaczyna. Dziś był najważniejszy dzień w życiu moim i mojej przyjaciółki, aczkolwiek dziś grałyśmy mecz, dzięki któremu wchodziłyśmy w dalsze rozgrywki. Cały czas myślałam o przeciwniczkach. Lecz najpierw trzeba było się skupić na lekcjach a zwłaszcza na tej chorej matematyce. Chłop nie odpuszczał mi w ogóle, uwiązł się na mnie, ale dzięki pomocy mojej paczki rozumiałam wszystko. Gdy wstałam rano wyszłam na balkon sprawdzić pogodę. Było ciepło, słoneczko delikatnie przygrzewało i powiewał delikatny wiaterek. Podeszłam do szafy i stałam kilka minut wybierając rzeczy. W końcu zdecydowałam się i udałam się pod prysznic. Ubrałam się w to, włosy spięłam w koka u góry głowy. Zeszłam na dół, jak zawsze na stole czekało na mnie śniadanie. Mój brat wiedział, że czasem mogłabym sobie nie zrobić więc wolał nie ryzykować. Przysiadłam się do niego i zaczęliśmy spożywać posiłek. 
- Do szkoły zrobiłem ci z serem, sałatą, pomidorem, rzodkiewką i ogórkiem tak jak uwielbiasz - zaśmiał się
- o kochany jesteś dziękuje marchewko - przytuliłam go
- Proszę parówo ty moja - uśmiechnął się
- Przyjdziesz dziś na mecz? - spojrzałam na niego oczami kota ze Shreka
- Nigdy bym nie opuścił meczu mojej małpy - poczochrał mi włosy - Wybieramy się razem z Mario, Fele i Svenem
- Ey! - krzyknęłam - Teraz muszę je iść od nowa uczesać. Dzięki gamoniu! - poczłapałam na górę
W łazience spojrzałam na zegarek, była już 7.30 jak zawszę wyszłam z domu kierując się w stronę domu An. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze po chłopaków i czwórką udaliśmy się na uczelnię. 
- No to laski dziś wygracie nie? - uśmiechnął się Felix
- Liz patrz jeszcze się pyta - zaśmiała się An - no oczywiście Feli 
- Nie wierzy w nas - zrobiłam smutną minkę po czym się zaśmiałam 
- Ojojoj - objął mnie ramieniem - Wierzę, najbardziej na świecie - zaśmiał się
- Nie pozwalaj sobie za dużo kochany - uśmiechnęłam się i zdjęłam jego rękę
- Oj tam, on tak zawsze - uśmiechnął się Sven 
- O widzisz - dodała An
Chwilę później byliśmy już pod szkołą, akurat zdążyliśmy na dzwonek. Usiedliśmy w ławkach i czekaliśmy na nauczyciela.

~ *** ~ 

Lekcje minęły dziś bardzo szybko, może przez to że cały dzień czekam na wieczorny mecz. Nie wiem. Po zajęciach od razu wróciłam do domu, zjadłam lekki obiad, żeby później nie czuć się ciężko i poszłam do siebie. Włączyłam muzykę i wsłuchiwałam się w słowa odprężając się. Zawsze tak robiłam. W końcu na zegarku ujrzałam godzinę 17, wzięłam wcześniej uszykowane rzeczy, przebrałam się i wyszłam z domu zakładając słuchawki na uszy. Moje myśli były już na boisku, byłam już skupiona. Wiem może to trochę dziwne, ale to nie moja wina. Szłam wsłuchując się w słowa piosenek. Po trzydziestu minutach byłam już na miejscu  Weszłam do szatni, witając się z dziewczynami. Chwilę porozmawiałyśmy, miałam już zacząć się przebierać jak zadzwonił do mnie Leon.
- Liz! Przepraszam nie będzie mnie dzisiaj, Klopp ma jakaś sprawę na mieście dla mnie, to obowiązkowe nie wywinę się. Przepraszam!
- Spoko, przecież jeden mecz cię nie zbawi, a tak w ogóle masz swoje sprawy. Dam radę - uśmiechnęłam się
- nie jesteś zła? - spytał
- nie skądże, dobra braciszku ja kończę, buziaki
- Cześć, wygraj mi tam - zaśmiał się
- Dla ciebie? nigdy - zaśmiałam się i rozłączyłam
Wyciągnęłam ciuchy z torby i zaczęłam się przebierać. Ubrałam strój meczowy i jak zawsze przed meczem miałyśmy spotkanie z trenerem. Objaśnił nam taktykę, jak najczęściej atakują przeciwniczki. W pełni skupione weszłyśmy na boisko. Rozgrzałyśmy się i po godzinie mecz się zaczął. Nasze przyjęcie nie było zbyt pozytywne w pierwszym secie, ale skuteczny atak An pozwalał na zdobywanie punktu. To właśnie dzięki niej wygrałyśmy pierwszy set, niestety w drugim straciłyśmy koncentrację i przegrałyśmy go do 17. Trzeci od początku był nasz. Przyszło czas na ustawienie gdy ja jako przyjmująca stałam pod siatką do bloku, a Hanna była na zagrywce, nienawidziłam tego. Mocna zagrywka przyjaciółki, lecz perfekcyjne przyjęcie libero z Frankfurtu, idealna wystawa na lewe skrzydło i szczęście w nieszczęściu, mój blok ją zatrzymał. Ale upadłam na ziemię. Zostałam przez nią przypadkowo kopnięta w kolano. Bolało tak mocno, że po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Trzymałam ją mocno, wszyscy kibice naszej drużyny wstali z siedzeń. Momentalnie znaleźli się przy mnie lekarz, masażysta i inni. 
- Gdzie dokładnie boli? - spytał pan Mann
- Tu - wskazałam na kolano
- musisz jechać do szpitala. przyprowadźcie nosze.
- kurwa! - walnęłam ręką w parkiet.
Ratownicy posadzili mnie na noszach i zawieźli karetką do szpitala. Czułam złość, nawet nachodziły mnie myśli, że zrobiła to specjalnie, nawet nie przeprosiła. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos lekarza.
- Przykro mi, musi pani pauzować trzy miesiące. - powiedział 
- A co to dokładnie, nie da się czegoś zrobić?
- poważne zerwanie ścięgna w kolanie, może pani nosić szynę i chodzić o kulach oraz oszczędzać tą nogę, ale wątpię że to coś przyśpieszy
- Okey, dziękuję

♥ ~ Mario ~ ♥
Przestraszyłem się, rzuciłem wszystko i razem z bratem pojechaliśmy od razu do szpitala  Felix też bardzo się denerwował. Próbował dodzwonić się do Leona, lecz ten nie odbierał. Wparowaliśmy na recepcję, gdzie skierowano nas pod gabinet, w którym się znajdowała. Czekaliśmy z niecierpliwością, w końcu wyszła, na jej twarzy panował smutek. Chciałem ją przytulić, ale brat mnie uprzedził. Nie wiem ale poczułem jakieś ukłucie w brzuchu, zazdrość? - człowieku ogarnij...
- I co ? - spytał ocierając jej łzę
- Przerwa trzy miesiące, zerwanie ścięgna. - przytuliła się do niego
- Będzie dobrze - Felix wtulił się w nią
Wtedy zorientowałem się, że Lisa podoba się również mojemu bratu, on cały czas gadał o dziewczynie, która ma piękne, długie brązowe włosy. niebieskie oczy. Mówił, że charakter ma identyczny jak Lisa. Ale nigdy nie zdradził jej imienia, w końcu zrozumiałem, że on mówił cały czas o niej. Nie wiedziałem co mam teraz robić, rywalizować z własnym bratem o tą samą dziewczynę, a zwłaszcza jak mamy taki świetny kontakt ze sobą. Nigdy się nie kłóciliśmy  w porównaniu do mnie i Fabiana. Moje serce krajało się na widok jej załamania. 
- Mam prośbę, odwieziecie mnie do domu? - spojrzała na mnie
- Jasne, chodź pomogę ci, winda nie działa - powiedziałem
- nie szkodzi dzisiaj zejdę - lekko się uśmiechnęła
- nie marudź Liz, Mario weź ją
Chwyciłem ją na ręce i zszedłem na dół. Niosłem ją aż do samochodu, była leciutka jak piórko, czy ona coś w ogóle jadła?. Na pewno, Leo karmi ją jak dziecko. Wysadziliśmy Felixa pod halą  poszedł powiedzieć An i Svenowi co się stało, by się nie martwili i by dziewczyna wzięła jej rzeczy jak będzie wracać. Zawiozłem ją pod samo mieszkanie, wysiadłem z samochodu i otworzyłem drzwi. Delikatnie wyszła z auta i lekko podskakując próbowała wejść do domu.
- Jesteś uparta. - zaśmiałem się - chodź pomogę ci
- Pamiętaj dziewczyna uparta zawsze jest coś warta - zaśmiała się - ciężka jestem, oberwiesz się więc nie
- Weź już nie lamentuj, tylko się złap - uśmiechnąłem się
Weszliśmy do środka, na kanapie zastaliśmy Leona zajadającego się frytami i oglądającego jakiś film.
- A wy co ? jak małżeństwo - zaśmiał się
- No widzisz musiałem żonę przez próg przeprowadzić, ponieważ nabawiła się kontuzji - uśmiechnąłem się a za słowo " żona " zostałem lekko uderzony w ramie - no co?
- Postaw nie już, ciężka jestem - powiedziała
- Chyba kpisz, ty w ogóle coś jesz?
- Je, karmie ją - uśmiechnął się Bittencourt
- To dobrze...
- Postawisz mnie? - spojrzała na mnie
- A tak już 
- Dzięki, w końcu ... - uśmiechnęła się
- To co ty znów nabroiłaś ?
- Naderwane ścięgno kolanowe, pauza trzy miesiące. Szyna oraz kulę Juu Huu ! - klasnęła w dłonie
- Jesteś geniuszem siostrzyczko. - zaśmiał się
- Daruj sobie 
- Przepraszam - ucałował ją w głowę
- Dobra, dobra idę się położyć. Dzięki Mario za wszystko - posłała mi swój piękny uśmiech
- Nie ma za co księżniczko - odwzajemniłem gest
Posiedziałem jeszcze chwilę u przyjaciela a później wróciłem do domu, Fele już był, siedział u siebie. Chciałem z nim pogadać o Lisie ale nie wiedziałem jak. W końcu wziąłem się za odwagę i ruszyłem do niego.
- Siema młody!
- Siema stary!
- Daruj sobie - zaśmiałem się - słuchaj musimy pogadać
- No dawaj...
- Chodzi o Lis
- Tak widać?
- Więc ty naprawdę się w niej zakochałeś ?
- No trochę tak w sumie to sam nie wiem no.. Jak jest przy mnie czuje się szczęśliwy, od razu się uśmiecham. Serce bije mi szybciej..
- Ech... - wzdychnąłem
- Co? - zdziwił się
- Nie nic, tak sobie. Zakochałeś się, a ona też coś do ciebie czuje ?
- Nie wiem, ostatnio dużo o czymś myśli ale nie wiem o czym.
- Może podpytaj An, lub wyznaj jej swoje i zapytaj czy czuje to samo
- Masz rację od jutra zacznę działać dzięki Mario! - przytulił mnie - Jesteś najlepszy
- taa...
Co ja zrobiłem, kazałem walczyć bratu o dziewczynę, którą kocham, o którą sam walczę. Jestem idiotą, co mam robić? Pomocy!!
___________________________
A się rozpisałam xd ale tak i tak dziwny :D.
A`ww Marcel się pobrał mhihhi :D Schmelle gratki i naj na nowej drodze życia blondasie :D ^^ ♥


1 komentarz: