~ *** ~
Dojechałem właśnie do domu, wniosłem walizkę do środka. Poszedłem do sypialni, wyciągnąłem kieliszek i nalałem sobie wina, wiem, że nie powinienem, ale inaczej nie potrafiłem. Włączyłem sobie smutne piosenki, usiadłem na skraju łóżka wziąłem zdjęcie Liz, które stało na mojej szafce nocnej i zacząłem mu się przyglądać. Brakowało mi jej tego uśmiechu, zapachu jej perfum, tych iskierek w jej oczkach. Wszystkiego, brakowało mi jej całej, gdy wypiłem czerwone wino, poszedłem do łazienki, ubrałem się w piżamę i zasnąłem...
Następnego dnia obudziłem się około 8, trening miałem na 10 więc spokojnie wstałem, ubrałem się i zjadłem śniadanie. Nie brałem torby, dokończyłem pakowanie moich walizek i pojechałem na stadion. Przyjechałem akurat na 10, wyszedłem na murawę i zauważyłem trenera i piłkarzy, którzy już ćwiczyli.
- Mario, a ty czemu nie przebrany? - zdziwił się
- Trenerze musimy pogadać...
- Co jest?
- Ale nie tutaj - spojrzałem się na ćwiczących piłkarzy
- To chodź do mojego biura...
Razem z Guardiolą do jego biura, usiadłem na wskazanym przez niego miejscu i spojrzałem w podłogę.
- No młody mów, co cię gryzie
- Chodzi o mój kontrakt i w ogóle grę w Bayernie...
- Coś nie tak?
- Bo wolę zapłacić karę, niż stracić najważniejszą osobę w moim życiu. I postanowiłem rozwiązać kontrakt mimo tego ile będę musiał zapłacić kary...
- Wiesz, nawet cię rozumiem, sam kiedyś tak zrobiłem dla mojej dziewczyny, która aktualnie jest moją żoną i jestem najszczęśliwszym mężczyzną. Młody możemy rozwiązać ten kontrakt za porozumieniem stron. Masz dziecko w drodze wiesz ile teraz cię to będzie kosztować.
- Jest pan wspaniałym trenerem, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy mieli przyjemność razem współpracować. - uśmiechnąłem się
- Leć młody odzyskaj ją, życzę ci szczęścia. Mam nadzieję, że Borussia przyjmie cię z powrotem - odwzajemnił gest
- Jeszcze raz panu dziękuję! Z całego serca!
- Na co czekasz leć ! - zaśmiał się
Wybiegłem ze stadionu i wsiadłem jak najszybciej do auta.
- Kierunek Liska ! - powiedziałem sam do siebie i z piskiem opon ruszyłem w stronę Dortmundu. Pięć godzin drogi samochodem to nie jest dla mnie problem, jeśli jadę do najważniejszej osoby w moim życiu. W Dortmundzie byłem około 19, zaparkowałem samochód na parkingu przed ich domem i skierowałem się do drzwi. Otworzyła mi Samanta, która nie cieszyła się zbytnio na mój widok.
- Mario.. - zaczęła, lecz nie pozwoliłem jej skończyć
- Nie Sami, posłuchaj. Wróciłem, postanowiłem za wszelką cenę rozwiązać kontrakt z Bayernem, udało mi się. Chcę wrócić tutaj do Borussii, a w szczególności do Lis, chcę razem z nią wychować to dziecko, jestem jego ojcem, pokochałem je tak samo jak ją. Nie chcę jej stracić rozumiesz? moje życie bez niej nie ma sensu, proszę cię wpuść mnie - spojrzałem na nią lekko się uśmiechała
- Ty naprawdę ją kochasz - uśmiechnęła się wpuszczając mnie do środka
- Dziękuje ci. Bez niej umieram, jest moim powietrzem. - odwzajemniłem gest
- Wariat - zaśmiała się - Leć już do niej i nie schodź na dół dopóki jej nie odzyskasz - uśmiechnęła się
Wszedłem po schodach i skierowałem się w stronę jej pokoju. Lekko zapukałem i wślizgnąłem się do środka. Nawet się nie odwróciła, pewnie myślała, że to Samanta lub Leo.
- Skarbie... - zacząłem dość niepewnie - muszę ci coś powiedzieć...
- co ty tu robisz?! Wyjdź !
- Najpierw mnie wysłuchaj, później jeśli będziesz chciała to zniknę - spojrzałem w jej oczy
- masz minutę - odwróciła się w moją stronę - no słucham?
- Myszko wróciłem, za wszelką cenę postanowiłem rozwiązać kontrakt z Bayernem i mi się to udało. Wróciłem do najważniejszej osoby w moim życiu, nie potrafiłbym tak żyć. Ty tutaj, ja tam. Teraz już na zawsze będę przy tobie obiecuje. Chcę wychować razem z tobą tego małego brzdąca. Pokochałem go tak mocno jak ciebie i nie mam zamiaru was tracić.
- Mario ... - zaczęła
- Odpowiedz mi tylko czy mam jeszcze u ciebie jakiś cień szans, czy w ogóle pozwolisz mi zbliżyć się do ciebie i niego..
- Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłam, jesteś wariatem - łzy zaczęły jej spływać po policzkach
- Nie waż się już płakać! Ja też tęskniłem kochanie, nawet nie wiesz jak bardzo. Może i jestem, ale tylko twoim - podszedłem do niej i pocałowałem namiętnie. Resztę wieczoru spędziliśmy w ciszy siedząc przytuleni w siebie. Z czasem zasnęło nam się...
_______________________________________________
Mam wenę xd to dziwne :P . Nigdy jeszcze przez tyle dni nie miałam takiej weny, żeby dodawać po dwa rozdziały w jeden dzień, dodałabym jeszcze trzeci ale brak czasu :P. Czekam na waszą opinię ;*
Dawaj kolejny
OdpowiedzUsuńdobrze że mario wrócił do lis
Zapraszam do mnie na nowy rozdział
http://monikagotze.blogspot.com/2013/05/rozdzia-12.html
haha rozryczałam się :D
OdpowiedzUsuńAle dałaś czadu, nie znałam cię od tej strony :)
OdpowiedzUsuń