piątek, 31 maja 2013

Rozdział 19 : " Jejku jaki maleńki..."

Czas mijał bardzo szybko, w każdej chwili mogłam urodzić. Bardzo cieszyliśmy się z Mario. Nie chcieliśmy znać płci dziecka, ponieważ chcieliśmy dopiero się dowiedzieć przy porodzie. Prawie całe dnie spędzaliśmy razem. Albo chodziliśmy na spacery, albo przed telewizorem. Kochałam go bardzo, bardzo mocno. Dziś siedziałam na kanapie i oglądałam jakiś głupi film. Dzień mijał jak codziennie. Siedziałam wtulona w jego tors.
- Mario, chyba się zaczyna! - powiedziałam łapiąc się za brzuch.
- Jej, chodź jedziemy do szpitala.
Chłopak pomógł mi wsiąść do auta. I z szybką prędkością pojechaliśmy do szpitala. Od razu przyjęto mnie na salę porodową. 

♥ ~ Mario ~ ♥
Moje dziecko przychodzi na świat, byłem najszczęśliwszy na świecie. Chodziłem z kąta w kąt przed salą porodową. Po jakiś czterech godzinach usłyszałem płacz dziecka. Nagle z sali wyszedł uśmiechnięty lekarz. Podszedł do mnie, i uścisnął mi dłoń.
- Gratuluje panu, urodził się panu zdrowy chłopiec - uśmiechnął się
- Dziękuje - uśmiechnąłem się - Mogę do nich wejść.?
- Oczywiście
Skierowałem się do sali, w której leżała Lisa. Wszedłem do środka, ujrzałem Liz z zawiniątkiem na rączkach. Podszedłem bliżej i pocałowałem ją w usta. 
- Cześć Nico - uśmiechnąłem się - Jejku jaki maleńki i śliczny.
- Taki śliczny jak ty - uśmiechnęła się.
- Wcale, że nie - zaśmiałem się - do ciebie jest podobny
- Kocham was - pocałowałem ją
- My ciebie też co nie Nikuś.
Mały spojrzał na mnie później na Liz. Próbował się uśmiechnąć, śmiesznie to wyglądało, ponieważ nie miał ząbków.
- Chcesz go na ręce ?
- Jasne
Wziąłem Niko na ręce i spojrzałem w jego maleńkie, brązowe oczka.
- Jejku, jacy wy śliczni, zaraz się rozpłynę - zaśmiała się
- Jaki on maleńki i delikatny. Teraz będę się mógł pochwalić takim przystojniakiem chłopakom - zaśmiałem się

~ *** ~

Z małym wszystko było w porządku, więc po trzech dniach wypuścili nas do domu. Właśnie usypiałam Nicolasa w jego pokoiku. Trzymałam go i kołysałam. Lecz mały jak na złość nie chciał spać.
- Co nie chce zasnąć ? - spytał Mario wchodząc do pokoju
- Właśnie nie...
- Daj - uśmiechnął się biorąc małego na ręce - No dalej Nikuś, musimy iść nynu - zaczął go kołysać
- Ej no, a u mnie tak nie chce - powiedziałam, gdy zauważyłam, że mały zasypia
- Wiesz, chłopaki lepiej się rozumieją - położył małego do łóżeczka i zaśmiał się
- Jak on słodko wygląda jak śpi - przykryła go kocykiem
- To akurat ma po tobie - pocałował mnie w policzek i przytulił od tyłu
Staliśmy tak i wpatrywaliśmy się w małego. Nigdy nie chciałam zostać matką w takim wieku. A teraz nie chciałabym go nikomu oddawać. Stał się najważniejszy dla mnie razem z Mario.
- Nadal nie wierzę - powiedział przytulając mnie mocniej
- Ale w co? - spojrzałam mu w oczy
- W to, że mam was teraz przy sobie. Przez taką głupotę mogłem was stracić, na szczęście mi wybaczyłaś - pocałował mnie
- I to nie był błąd, ponieważ teraz nie byłabym najszczęśliwszą kobietą na świecie - odwzajemniłam gest.
- Mówiłem ci już tyle razy ale powiedzieć następny nie zaszkodzi. Wiesz, że cię kocham ?
- Wiem i ja ciebie też ...
_____________________________________
Zmiana planów, do szpitala jadę w poniedziałek, ponieważ nie ma miejsca. Łapcie te bzdury :P. I ten uśmieszek ♥ _ ♥ <3
 Drogi Reusie wszystkiego co najlepsze i w ogóle wszystkiego co sobie zapragniesz niech się spełni na te twoje 24 urodzinki ;** < 3


czwartek, 30 maja 2013

Ważne!:

Przepraszam, ale nowy rozdział pojawi się dopiero po niedzieli. Ponieważ jutro jadę do szpitala na trzy dni i nie będę miała ze sobą internetu. Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam! ;)

Rozdział 18 : " No bo wiesz, mi się marzy..."

♥ ~ Pięć miesięcy później... ~ ♥
Mój brzuch rósł z każdym dniem. Zrezygnowałam ze szkoły. Te pięć miesięcy zleciało dość szybko. Ciąża rozwijała się prawidłowo, nasza miłość zresztą też. Były różne plotki w gazetach niby o naszych rozstaniach. Lecz po kilku dniach wszystko znów wracało do normy. Mario chodził na treningi, opiekował się mną. Czasem miałam tego strasznie dość, ale wiedziałam, że on się o mnie troszczy. Dziś przyjeżdżali do nas moi rodzice na obiad. Od samego rana zaczęłam sprzątać dom. Gdy skończyłam wzięłam się za obiad. Wszystko szło mi bez problemu. Około 16 rodzice zjawili się u nas. Wcześniej nie byli zadowoleni z tego, że ich " mała " córeczka będzie miała dziecko, ale z czasem im przeszło i cieszyli się, że zostaną dziadkami. Zaakceptowali Mario bez problemu, stwierdzili że to bardzo opiekuńczy i odpowiedzialny chłopak.
- Cześć Mamo, hej tatuś - uściskałam ich
- Cześć Córeńko, witaj Mario!
- Dzień dobry państwu  - uśmiechnął się
- Jakie państwo, Mario mów do mnie mamo, będzie mi bardzo miło. Jesteście zaręczeni, będziecie mieli dziecko i nie wyobrażam sobie, żeby narzeczony mojej córki mówił do mnie Pani - zaśmiała się
- Dobrze mamo - uśmiechnął się
- O widzisz już lepiej - odwzajemniła gest
- To ja chcę być tatą - zaśmiał się
- Dobrze tato - znów się zaśmiał
- No to teraz możemy iść zjeść ten obiad? - uśmiechnęłam się
- Teraz tak
Razem z rodzicami zjedliśmy obiad przygotowany przeze mnie. Później razem z mamą posprzątałyśmy po nim, a tata z Mario poszli się przejść.

♥ ~ Mario ~ ♥
Razem z panem Aleksandrem, znaczy tatą poszliśmy na spacer. On był bardzo miły, zaakceptował mnie. Nie tak jak moi rodzice Lisę. Ale nie przejmuję się tym, kocham ją nad życie i nie zamierzam jej stracić przez to co mówią moi rodzice.
- Dziękuje ci - uśmiechnął się
- Ale za co?
- Za to, że nie porzuciłeś jej gdy zaszła w ciąże i w ogóle, że zaopiekowałeś się nią
- Tato, to jest moje dziecko, kocham je tak samo mocno jak ją. Lisa zawróciła mi w głowie, od kiedy ją poznałem i tak zostało.
- Jesteś wspaniałym chłopakiem, cieszę się, że właśnie na ciebie trafiła
- Też się cieszę tato, nawet nie wiesz jak - uśmiechnąłem się.
Bardzo się cieszyłem, że rodzice Lisy tak mnie zaakceptowali, a zwłaszcza, że mi zaufali. Po godzinie wróciliśmy do domu, zrobiło się już ciemno. Wiadomo, była już 20. Poszedłem do sypialni w której znajdowała się moja ukochana. Leżała na łóżku i czytała jakieś babskie czasopismo. Położyłem się obok niej i zacząłem głaskać jej brzuch.
- Cześć królewno - powiedziałem do brzucha. Zawsze tak robiłem, lekarz powiedział, że dziecko może się lepiej wtedy rozwijać.
- Uwielbiam, jak tak mówisz - uśmiechnęła się - ale dlaczego księżniczko ?
- No bo wiesz, mi się marzy córeczka - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w brzuch
- Mi chłopiec - zaśmiała się - Ale córeczka też może być
- Wiecie że was kocham?
- My ciebie też - pocałowała mnie
Lisa dalej czytała to czasopismo, a ja leżałem i głaskałem jej brzuch. Stwierdziłem, że jak najszybciej chcę mieć ją przy sobie. Gdy tylko ten brzdąc się urodzi, chcę wziąć ślub. Zależało mi na nich. Chciałbym trzymać już tego Bąbla na rękach, przewijać go. Można powiedzieć, że obudził się we mnie instynkt ojcowski.
- A jak je nazwiemy myszko ?
- Chłopca może Nicolas ? zawsze mi się podobało imię Nico
- A dziewczynkę Nina?
- mhm Nicolas i Nina Gotze . Świetnie - zaśmiałem się
- Wariat - odwzajemniła gest
___________________________________________________
Dziś jest krótki i nijaki -,- , ponieważ jadę na jedno spotkanie z takimi paniami i może spotkam się z Piszczkiem aa <3 . Jak to będzie prawda to chyba zemdleję :P . Pozdrawiam ;p . Nwm czy dodam jeszcze coś wieczorem.

środa, 29 maja 2013

Rozdział 17 : " Kim ona jest?! "

Obudziłam się około 9, chciało mi się strasznie pić, więc wzięłam koszulę Mario, która leżała obok łóżka, i zeszłam na dół. Gdy lałam sobie wody do szklanki poczułam ręce Gotzego na moich biodrach. Zaczął całować mnie po szyi. Uśmiechnęłam się i odwróciłam się w jego stronę.
- Mało ci ? - zaśmiałam się
- Wiesz jaka pociągająca jesteś w tej mojej koszuli i samych majtkach ? - zaśmiał się
- no co ty nie powiesz? - uśmiechnęłam się
- mhm - zamknął mi usta pocałunkiem. 
Staliśmy oparci o szafkę kuchenną i wymienialiśmy się pocałunkami. Przerwał nam dzwonek do drzwi, Mario poszedł otworzyć. A ja stałam w kuchni...

♥ ~ Mario ~ ♥
Zadzwonił dzwonek do drzwi, gdy całowaliśmy się. Poszedłem otworzyć, zdziwiłem się kogo tam ujrzałem, akurat w tamtym momencie miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Na pewno moi rodzice ją tutaj nasłali. 
- Mm jak ty słodko wyglądasz w bokserkach - uśmiechnęła się przebiegle
- Co ty tutaj robisz?, nie jesteś tutaj mile widziana!
- Kochanie, przyszłam do ciebie - próbowała wejść, lecz przymknąłem bardziej drzwi
- Skarbie co się stało ? - Lis przyszła do mnie i zdziwiła się na widok blondynki stojącej przed drzwiami - Kim ona jest?!
- Myszko nie denerwuj się, wiesz że nie możesz. To An moja była, która właśnie sobie idzie! - zamknąłem jej drzwi przed nosem.
- To ona? Ładna była - stwierdziła ze smutkiem na twarzy
- Ty jesteś piękniejsza, najpiękniejsza pod słońcem - pocałowałem ją 
- Kocham cię - odwzajemniła mój gest.
- Ja ciebie też...

♥ ~ Lisa ~ ♥
Już wiedziałam, dlaczego rodzice Mario woleli tą całą An. Była piękna, blondynka, była modelką. Ideał dziewczyny dla piłkarza. Lecz nie dla Mario, jak on twierdził, to ja byłam jego ideałem. Cieszyła mnie bardzo ta wieść. Był najsłodszym chłopakiem pod słońcem. Dziś planowaliśmy spędzić cały dzień razem. Podreptałam do łazienki by się przebrać. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w to. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Po godzinie byliśmy już na miejscu. Pojechaliśmy na plażę. Szliśmy w zachodzie słońca trzymając się za ręce. Na jej końcu był rozłożony koc, obok niego stał koszyk piknikowy. Wszystko było udekorowane świecami i płatkami róż.
- Pięknie tutaj - Spojrzałam mu w oczy
- Ty jesteś piękniejsza - pocałował mnie
- Mario nawet nie wiesz jak cię kocham. Ale dręczy mnie jedno...
- Co takiego?...
- Dlaczego ty eh... - zawiesiłam się
- No powiedz...
- Dlaczego ty wybrałeś mnie, a nie tą całą An. Ona jest modelką, jest o wiele ładniejsza ode mnie.
- Kochanie teraz spójrz na mnie - podniósł lekko moją twarz i spojrzałam mu w oczy. - Jesteś tą jedyną, którą kocham. To w tobie się zakochałem, to z tobą chcę spędzić resztę życia, to z tobą chce wychować dziecko, to z tobą chcę mięć jeszcze więcej dzieci. Ty jesteś tą jedyną, jesteś wyjątkowa. Ty skradłaś moje serce, ty jesteś moim powietrzem, którym oddycham. Tylko ciebie kocham rozumiesz?
- Naprawdę ?
- tak! i nie zmieni się to!
- Kocham cię . - rzuciłam mu się na szyję i zaczęłam całować.
Usiedliśmy na kocu i zjedliśmy kolację. Popiliśmy sokiem wiśniowym i przytuliliśmy się do siebie. Do domu wróciliśmy około 23. Podreptałam do łazienki, przebrałam się w piżamę i poszłam spać, nawet nie wiem kiedy zasnęłam...
____________________________
Boziu ten mi się nie udał, przepraszam
Tutaj łapcie zdjęcia pokoju dla dzieci. Maja prosiła więc ma ;* .


Rozdział 16 : " Chce mieć cię cały czas przy sobie!.."

Byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Mario właśnie mi się oświadczył. Pomimo, że miałam te głupie osiemnaście lat, wiedziałam, że dam radę wychować to dziecko. Jak mam takie wielkie wsparcie od przyjaciół, brata, a zwłaszcza chłopaka. Myślałam, że zostawi mnie, gdy się dowie. Ale ku mojemu zdziwieniu on je chciał. Chciał je wychować razem ze mną. Wróciliśmy już do Dortmundu. Chłopcy cały czas promieniowali radością z powodu wygranego meczu. Inne partnerki piłkarzy zaakceptowały mnie. Były bardzo radosnymi oraz miłymi dziewczynami. Najbardziej dogadywałam się z Ewą Piszczek oraz Lisą Kapser. Mario przespał podróż, a ja przegadałam całą z dziewczynami. Po przylocie od razu pojechaliśmy do domu. Razem z Gotze poszliśmy na górę do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i odwróciłam się w jego stronę, ponieważ położył się obok mnie.
- Skarbie mam sprawę - uśmiechnął się słodko
- No dawaj - przytuliłam się do niego
- Przeprowadzisz się do mnie, teraz jesteś moją narzeczoną i...
- i... Nie wiem Mario
- Chce mieć cię cały czas przy sobie! Proszę, proszę, proszę, proszę!
- Wariacie ty mój - wpiłam swoje usta w jego
- To co zgadzasz się? - spytał z iskierkami w oczach.
- Zapytam Leona, czy mnie puści - zaśmiałam się
- Ej no... - udawał obrażonego
- Oj no zgadzam się - pocałowałam go - pasuje ?
- oj tak, tak - zaśmiał się - to chodź pomogę ci się spakować
- ale, że co tak już ? - zdziwiłam się
- No tak, jeszcze dziś chcę cię mieć przy sobie - dał mi buziaka i zaczął pakować
- Gotze ty mój głupolu, dziś nie damy rady - zaśmiałam się
- Damy, damy. Tylko kochanie ruszaj tyłeczek i chodź pomóż
Byłam tak zmęczona, ale co się nie robi dla ukochanego. Niechętnie wstałam z łóżka i pakowałam swoje rzeczy. Zajęło nam to jakieś trzy godziny. Zjedliśmy razem obiad przygotowany przez Samantę i Leona. Poinformowałam brata o mojej decyzji i pojechaliśmy do domu Mario. Co ja gadam, jakiego domu, to była ogromna rezydencja. Weszliśmy do środka i chłopak zaczął oprowadzać mnie po nim. Weszliśmy do pewnych dwóch pokoi, były obok siebie.
- Wiesz, jak tutaj się przeprowadziłem to zrobiłem dwa pokoje dla moich przyszłych dzieci.
- Jej jak tutaj pięknie, jeden będzie dla tego brzdąca ? - uśmiechnęłam się chwytając się za brzuch
- Oczywiście kochanie! - pocałował mnie namiętnie.
- Mario Kocham cię! - wpiłam swoje usta w jego.
- Ja ciebie też skarbie - odwzajemnił go
Chłopak wziął mnie na ręce i skierowaliśmy się w stronę sypialni, tam spędziliśmy wspaniałą noc.
_________________
Przepraszam, że taki krótki ale brak czasu. Postaram się dodać coś jeszcze wieczorem, ale nie obiecuję ;3

wtorek, 28 maja 2013

Rozdział 15 : " Pojedziesz ze mną?... "

Obudziłam się wtulona w jego ciało, byłam szczęśliwa, że miałam go znów przy sobie. Poczułam, że się budzi, zaczął głaskać moje włosy. Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam się.
- Lisa dziękuje - podniosłam głowę by spojrzć mu w oczy
- Ale za co?
- Za to, że mi wybaczyłaś.. w ogóle za wszystko - pocałował mnie namiętnie
- za bardzo cię kocham, by nie być z tobą, i chcę jeszcze by ono miało ojca - uśmiechnęłam się głaszcząc się po brzuchu.
- Kocham was
- Ja ciebie też - wtuliłam się znów w niego.
- Dzisiaj idę do BVB, spytać czy znów mnie chcą - zaśmiał się
-Leo mówił, że trener bardzo by chciał, żebyś wrócił, więc napewno bez zastanowienia cię przyjmą.
- o ktoś tutaj zgłodniał - zaśmiał się słysząc że burczy mi w brzuchu.
- No troszeczkę - odwzajemniłam gest.
- To idę zrobić mojej królowej śniadanie - uśmiechnął się i pocałował.
Wstałam z łóżka, wzięłam rzeczy z szafy i podreptałam do łazienki. Ubrałam się i zeszłam na dół do Mario, który aktualnie kończył kanapki. Usiadłam przy stole i zaczęłam się zajadać. Gotze jak na chłopaka bardzo dobrze gotował. Mario pojechał na trening, a ja zabrałam się za sprzątanie domu.

♥ ~ Mario ~ ♥
Wchodziłem właśnie na murawę, wszyscy uśmiechnęłi się na mój widok, sam odwzajemniłem gest.
- Młody, co ty robisz ? - zapytał trener
- Moje miejsce jeszcze wolne trenerze ? - zaśmiałem się
- Niestety, nikt nam ciebie nie zastąpi, a ty niepowinieneś być na treningu w Monachium?
- Powinienem, ale nie jestem i nie będę
- Co masz na myśli?
- Trenerze, on chciałby wrócić, wczoraj rozwiązał kontrakt z Bayerem. - powiedział za mnie Leo
- Dzięki Leoś - zaśmiałem się - To jak trenerze znajdzie się miejsce dla starego Gotzego?
- Młody jasne, że tak!. - przytulił mnie
- Dzięki trenerze! - uśmiechnąłem się
- Na co czekasz, przebieraj się i na boisko - zaśmiał się - Polecisz z nami w sobotę na Wembley ?
- Raczej! zaraz wracam
Pobiegłem do szatni i przebrałem się. Bardzo się cieszyłem, że wróciłem na stare śmieci. Wróciłem na boisko i zacząłem ćwiczyć z chłopakami. Po dwóch godzinach trening się skończył. Zeszliśmy do szatni i przebieraliśmy się.
- Nawet nie wiem mały jak się cieszymy, że wróciłeś - uśmiechnął się Roman
- Dzieki stary, ja też. I nie wierzę, że polecę z wami do Londynu - zaśmiałem się
- Bez ciebie, BVB nie istniało - uśmiechnął się Marco
- Ta chłopaki mam do was prośbę, i do ciebie Leo też. - uśmiechnąłem się
- No dawaj!...

♥ ~ Lisa ~ ♥ 
Kończyłam właśnie przygotowywać obiad, gdy do domu wpadli zmęczeni chłopcy. Zjedliśmy razem, poszliśmy do pokoju.
- Zabieram cię gdzieś, chodź - uśmiechnął się
- Ale gdzie?
- Poznasz moich rodziców.
- Mario! Ale jeśli...
- Bez żadnego ale, chodź - zaśmiał się
Bałam się spotkania z jego rodzicami, wątpię, że polubią taką dziewczynę jaką jestem. Nastolatka, z aparatem na zębach, nie byłam modelką tylko zwykłą uczennicą i do tego w ciąży. Po trzydziestu minutach dotarliśmy do domu rodziców Mario. Chłopak wziął mnie za rękę i weszliśmy do domu.
- Cześć mamo, tato !
- Jesteśmy w kuchni - odezwał się głos kobiety. Razem skierowaliśmy się w tamtą stornę
- Poznajcie Lisę, moją dziewczynę.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się i podałam dłoń
Żadne z jego rodziców nie podało mi ręki, speszyłam się. Gotze objął mnie mocniej ramieniem.
- To jest twoja dziewczyna?, synku stać cię na coś lepszego w dodatku ile ona ma lat? piętnaście?
- Tata ma rację, ta dziewczyna nie jest ciebie warta Mario.
Zrobiło mi się przykro, wyszłam z domu i zaczęłam płakać. Wiedziałam, że mnie nie zaakceptują.

♥ ~ Mario ~ ♥
- Coś ty sobie za dziewczynę wybrał Mario!
- Kocham ją, i to się nie zmieni. Nie ważne czy to akceptujecie czy nie. Ona jest dla mnie wszystkim i nie rozumiem was, jak mogliście ją tak potraktować jesteście podli!
- Synku my chcemy tylko twojego dobra!, An nadal cię kocha możesz do niej wrócić
- Czy wy się słyszycie, nigdy w życiu nie wrócę do An!. Wali mnie to co o tym będziecie sądzić, ale będę miał dziecko razem z Lisą i chcę się jej oświadczyć!. Kocham tylko ją!
- Co! Jakie dziecko!? - krzyknęła mama
- Normalne! - krzyknąłem i wybiegłem za nią.
Stała oparta o samochód i płakała, podbiegłem do niej i przytuliłem jak najmocniej potrafiłem
- Nie płacz, nie zwracaj na nich uwagi. Ja cię kocham to się nie zmieni, mimo tego, że oni tego nie akceptują - pocałowałem ją
- Kocham cię
- Ja ciebie też - przytuliłem ją mocno - słuchaj mam pytanie
- hm ? - spojrzała mi w oczy
- Jutro wylatujemy na Wembley, na finał Ligi Mistrzów, i chciałem się zapytać czy pojedziesz ze mną?
- Jasne, że tak!
- Chodź wracamy do domu, musisz się spakować
Razem wróciliśmy do jej domu, pomogłem jej z pakowaniem. Później pojechałem na miasto, wszedłem do pewnego sklepu i po dwóch godzinach kupiłem tą rzez, na której tak mi zależało. Wróciłem do domu i sam się spakowałem.

~ *** ~

Nadszedł dzień meczu, a zarazem najważniejszy w moim życiu. Od samego rana planowałem z chłopakami ten dzień. Wziąłem wszystkie potrzebne rzeczy i wszyscy razem udaliśmy się na stadion, dziewczyny miały przyjechać dopiero za godzinę na mecz. Rozgrzewka przed meczem trwała półgodziny jak zawsze, później zeszliśmy do szatni by przygotować się. Trener przekazał nam jeszcze różne cenne rady. W końcu nadszedł czas na wyjście na boisko. Skupiliśmy się tylko na meczu. 53 minuta meczu, biegłem sam pomiędzy dwoma obrońcami Bayernu. Ominąłem ich i strzeliłem gola, stadion oszalał. Niestety w 65 minucie Bawarczycy wyrównali, ale nie poddaliśmy się, w 89 minucie po pięknym dośrodkowaniu Lewego piłkę do siatki skierował Marco. Wygraliśmy 2 do 1. Płakaliśmy ze szczęścia, szybko pobiegłem do szatni.

♥ ~ Lisa ~ ♥
Razem z Samantą płakałyśmy ze szczęścia, nasi chłopcy pokonali Monachium w finale.
- Lisa chodź na chwilę ! - krzyknął Leo.
Razem z Sam poszłyśmy na dół do chłopaków. Zawiązali mi oczy chustą i prowadzili gdzieś. W końcu z ciągli mi ją z oczu, zobaczyłam na trybunach odprawę serca na białym tle przygotowanych przez kibiców. Powiem szczerze, nie wiedziałam o co chodzi, ale było pięknie. Nagle zobaczyłam Mario, ubranego w garnitur idącego w moją stronę. Uśmiechnęłam się na jego widok. Przyszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.
- Lisa, wiesz, że kocham cię najmocniej na świecie. Ciebie i tego małego brzdąca i chciałbym wiedzieć.. - przerwał i kleknął na jego kolano. - Chciałbym wiedzieć czy chciałabyś mnie uszczęśliwić i zostać moją żoną - uśmiechnął się
- Mario, nie wiem co powiedzieć...
- Tak! powiedz Tak! - krzyknęli kibice
- a więc ?
- TAK! - uśmiechnęłam się.
Mario założył mi śliczny pierścionek na palec. Wskoczyłam mu w ramiona i pocałowałam namiętnie. Już wiedziałam, że to ten jedyny. Jedyny do końca życia!.

♥ ~ Mario ~ ♥ 
Gdy się zgodziła byłem w siódmym niebie. Teraz była moja, nikomu jej nie oddam. Przeprosiłem ją na chwilę i razem z chłopakami poszliśmy odebrać medale i puchar. Wszystko było jak w bajce... Wspaniała narzeczona, dziecko, wygrany finał ...
________________________
Zostawiam wam 14 :D .

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 14 : " Wolę zapłacić karę... "

Ten cały tydzień miałem na przemyślenia, Lisa nie chciała w ogóle się ze mną spotkać. Przychodziłem kilka razy do ich domu, ale bez skutku. Wieczorami wpatrywałem się w okno, myśląc jak ją przeprosić, jak z nią porozmawiać, a w szczególności, jak ją odzyskać. Dziś musiałem wracać do Monachium. Miałem już jeden cel, przemyślałem wszystko. Trening mieliśmy dopiero jutro i to właśnie wtedy to załatwię, załatwię raz na zawsze. Droga mijała dość szybko, z bólem w sercu wracałem do Monachium. W mojej głowie cały czas siedziała Lisa, ja naprawdę nie potrafiłem bez niej żyć, ta dziewczyna stała się dla mnie na prawdę najważniejszą osobą w moim życiu. 

~ *** ~ 

Dojechałem właśnie do domu, wniosłem walizkę do środka. Poszedłem do sypialni, wyciągnąłem kieliszek i nalałem sobie wina, wiem, że nie powinienem, ale inaczej nie potrafiłem. Włączyłem sobie smutne piosenki, usiadłem na skraju łóżka wziąłem zdjęcie Liz, które stało na mojej szafce nocnej i zacząłem mu się przyglądać. Brakowało mi jej tego uśmiechu, zapachu jej perfum, tych iskierek w jej oczkach. Wszystkiego, brakowało mi jej całej, gdy wypiłem czerwone wino, poszedłem do łazienki, ubrałem się w piżamę i zasnąłem...
   Następnego dnia obudziłem się około 8, trening miałem na 10 więc spokojnie wstałem, ubrałem się i zjadłem śniadanie. Nie brałem torby, dokończyłem pakowanie moich walizek i pojechałem na stadion. Przyjechałem akurat na 10, wyszedłem na murawę i zauważyłem trenera i piłkarzy, którzy już ćwiczyli.
- Mario, a ty czemu nie przebrany? - zdziwił się
- Trenerze musimy pogadać...
- Co jest?
- Ale nie tutaj - spojrzałem się na ćwiczących piłkarzy
- To chodź do mojego biura...
Razem z Guardiolą do jego biura, usiadłem na wskazanym przez niego miejscu i spojrzałem w podłogę.
- No młody mów, co cię gryzie
- Chodzi o mój kontrakt i w ogóle grę w Bayernie...
- Coś nie tak?
- Bo wolę zapłacić karę, niż stracić najważniejszą osobę w moim życiu. I postanowiłem rozwiązać kontrakt mimo tego ile będę musiał zapłacić kary...
- Wiesz, nawet cię rozumiem, sam kiedyś tak zrobiłem dla mojej dziewczyny, która aktualnie jest moją żoną i jestem najszczęśliwszym mężczyzną. Młody możemy rozwiązać ten kontrakt za porozumieniem stron. Masz dziecko w drodze wiesz ile teraz cię to będzie kosztować. 
- Jest pan wspaniałym trenerem, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy mieli przyjemność razem współpracować. - uśmiechnąłem się
- Leć młody odzyskaj ją, życzę ci szczęścia. Mam nadzieję, że Borussia przyjmie cię z powrotem - odwzajemnił gest
- Jeszcze raz panu dziękuję! Z całego serca!
- Na co czekasz leć ! - zaśmiał się
Wybiegłem ze stadionu i wsiadłem jak najszybciej do auta.
- Kierunek Liska ! - powiedziałem sam do siebie i z piskiem opon ruszyłem w stronę Dortmundu. Pięć godzin drogi samochodem to nie jest dla mnie problem, jeśli jadę do najważniejszej osoby w moim życiu. W Dortmundzie byłem około 19, zaparkowałem samochód na parkingu przed ich domem i skierowałem się do drzwi. Otworzyła mi Samanta, która nie cieszyła się zbytnio na mój widok.
- Mario.. - zaczęła, lecz nie pozwoliłem jej skończyć
- Nie Sami, posłuchaj. Wróciłem, postanowiłem za wszelką cenę rozwiązać kontrakt z Bayernem, udało mi się. Chcę wrócić tutaj do Borussii, a w szczególności do Lis, chcę razem z nią wychować to dziecko, jestem jego ojcem, pokochałem je tak samo jak ją. Nie chcę jej stracić rozumiesz? moje życie bez niej nie ma sensu, proszę cię wpuść mnie - spojrzałem na nią lekko się uśmiechała
- Ty naprawdę ją kochasz - uśmiechnęła się wpuszczając mnie do środka
- Dziękuje ci. Bez niej umieram, jest moim powietrzem. - odwzajemniłem gest
- Wariat - zaśmiała się - Leć już do niej i nie schodź na dół dopóki jej nie odzyskasz - uśmiechnęła się
Wszedłem po schodach i skierowałem się w stronę jej pokoju. Lekko zapukałem i wślizgnąłem się do środka. Nawet się nie odwróciła, pewnie myślała, że to Samanta lub Leo.
- Skarbie... - zacząłem dość niepewnie - muszę ci coś powiedzieć...
- co ty tu robisz?! Wyjdź !
- Najpierw mnie wysłuchaj, później jeśli będziesz chciała to zniknę - spojrzałem w jej oczy
- masz minutę - odwróciła się w moją stronę - no słucham?
- Myszko wróciłem, za wszelką cenę postanowiłem rozwiązać kontrakt z Bayernem i mi się to udało. Wróciłem do najważniejszej osoby w moim życiu, nie potrafiłbym tak żyć. Ty tutaj, ja tam. Teraz już na zawsze będę przy tobie obiecuje. Chcę wychować razem z tobą tego małego brzdąca. Pokochałem go tak mocno jak ciebie i nie mam zamiaru was tracić.
- Mario ... - zaczęła
- Odpowiedz mi tylko czy mam jeszcze u ciebie jakiś cień szans, czy w ogóle pozwolisz mi zbliżyć się do ciebie i niego..
- Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłam, jesteś wariatem - łzy zaczęły jej spływać po policzkach
- Nie waż się już płakać! Ja też tęskniłem kochanie, nawet nie wiesz jak bardzo. Może i jestem, ale tylko twoim - podszedłem do niej i pocałowałem namiętnie. Resztę wieczoru spędziliśmy w ciszy siedząc przytuleni w siebie. Z czasem zasnęło nam się...
_______________________________________________
Mam wenę xd to dziwne :P . Nigdy jeszcze przez tyle dni nie miałam takiej weny, żeby dodawać po dwa rozdziały w jeden dzień, dodałabym jeszcze trzeci ale brak czasu :P. Czekam na waszą opinię ;*

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 13 : " Ja tak nie potrafię!... "

♥ ~ Mario ~ ♥
Tak to właśnie już dziś miałem jechać do Dortmundu, moje serce od samego rana biło coraz mocniej. Dlaczego?, dlatego, że spotkam się z moją ukochaną. Wziąłem jedną z walizek i zapakowałem do samochodu, po czym zająłem miejsce kierowcy. Z uśmiechem na twarzy jechałem ulicami Monachium kierując się w stronę Dortmundu. W głębi serca cały czas się cieszyłem, miałem nadzieję że spędzimy ze sobą wspaniały tydzień. Teraz był tylko jeden kierunek - Kierunek Lisa !

♥ ~ Lisa ~ ♥
Siedziałam sobie jak zawsze na parapecie, w rozciągniętych dresach i za dużej koszulce Mario, która została tutaj. Nie wiedziałam co mam robić, kochałam go, ale też znienawidziłam. Obiecał, że zawsze będzie przy mnie, a teraz co wyjechał. Całe dnie i noce myślałam i śniłam właśnie o nim. Widocznie tak w życiu bywa...

♥ ~ Mario ~ ♥
Właśnie dojeżdżałem do domu mojej ukochanej. Zaparkowałem samochód i spojrzałem w jej okno. Siedziała na parapecie w mojej koszulce. Twarz miała schowaną w dłoniach - płakała. Chciałem ją przytulić, nie mogłem patrzeć jak cierpi, i to przeze mnie. Poszedłem do drzwi i otworzył mi Leon
- Siema Leo - przybiłem z nim żółwika
- Siema, sory stary, ale to nie jest dobry moment żebyś ją odwiedzał..
- Ale...
- Mario ona już wystarczająco cierpi, od tamtego dnia nie wychodzi z pokoju, siedzi cały czas na parapecie i płacze. - dodała Samanta
- Proszę no !
- Sory stary, ale nie. Narka - zamknął mi drzwi przed nosem.
Nie ma mowy, ja tak szybko się nie poddam i nie zrezygnuje. Poszedłem od strony jej pokoju, znajdowało się tam drzewo, więc mogłem się wspiąć. Wszedłem na balkon i zapukałem do okna. Otworzyła mi, miała spuchnięte oczy, cała blada. Widać było, że nie spała.
- Czego chcesz? - powiedziała z płaczem
Nic jej nie odpowiedziałem, przytuliłem ją mocno i pocałowałem w głowę, staliśmy chwilę wtuleni w siebie, lecz ona opamiętała się i odsunęła się..
- Myszko...
- Niepotrzebnie tu przyjechałeś...
- Przyjechałem do ciebie, ponieważ cię kocham i obiecałem ci to!
- Ale ja tak nie potrafię!..
- Czego nie potrafisz?
- Tego, że ja jestem tu, a ty tam. Myślisz, że jak przyjedziesz na głupi tydzień będzie jak dawniej?
- Liz...
- Nie Mario, proszę cię wyjdź
- Ale kochanie...
- Mario wyjdź!
Jak powiedziała tak zrobiłem, wróciłem do samochodu, oparłem głowę o kierownicę i zacząłem beczeć. Kochałem ją i to się nigdy nie zmieni...

♥ ~ Lisa ~ ♥
- Leo on tu był - przytuliłam się do niego i zaczęłam płakać
- Wiem Liz, ale go nie wpuściłem...
- Wszedł przez balkon...
- Wszystko będzie dobrze, już nie płacz - pocałował mnie w głowę i mocniej przytulił
Rzuciłam sie na łóżko i zaczęłam beczeć, Po chwili zasnęłam...
______________________________
Następny postaram się dodać wieczorem, mam akurat taką wenę, że muszę :P. Za jakiekolwiek błędy przepraszam ;3

Rozdział 12 : " Ale ty nic nie rozumiesz... "

Nie dochodziła do mnie ta wiadomość, stałam w oknie cała zapłakana i oglądałam jak odjeżdża. Dopiero co zniknął a ja już cholernie za nim tęskniłam. Właśnie straciłam najważniejszą osobę w moim życiu, moje serce pękło. Nie wiedziałam co mam robić, był dla mnie najważniejszy. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Włączyłam sobie smutne piosenki na głośnikach, położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać w poduszkę. Co miałam teraz zrobić, zostałam sama z tym wszystkim. Sama sobie nie poradzę z wychowaniem dziecka. Nie dam rady. Czy zawsze wszystko się musi walić, gdy akurat zaczęło się układać. Moje życie straciło sens...

♥ ~ Mario ~ ♥
Dopiero co wyjechałem a już za nią tęskniłem. Jak mogłem zostawić ją z tym problemem. Ona miała dopiero osiemnaście lat, a dziecko było w drodze. Byłem idiotą, chciałbym wrócić, ale nie wiem jak. Jechałem właśnie na pierwszy trening. Moje życie na aktualną chwilę straciło sens. Zaparkowałem samochód pod stadionem i poszedłem do szatni. Przywitałem się z piłkarzami, przebrałem się i wyszliśmy na boisko. Na treningu byłem nieobecny, moje myśli krążyły cały czas w okół Lisy. Najbardziej bałem się o to, by nic sobie nie zrobiła.
- Mario podejdź na chwilę - zawołał Guardiola
- Okey - podbiegłem do niego - co jest trenerze ?
- Chłopie co ci? jakiś taki nieobecny jesteś
- Wie pan, problemy z dziewczyną.
- Mhm, ona w Dortmundzie, a ty tutaj..
- No tak, jeszcze się okazało, że dziecko w drodze...
- No to gratulacje
- Nie wiem, czy ona chce mnie jeszcze znać.
- O to to już ty się musisz postarać.
- Wiem, ale niech pan nikomu nie mówi, że ona jest w ciąży.
- Jasne, masz moje słowo - uśmiechnął się
Wróciłem do treningu, lecz nadal byłem nieobecny. Trener wiedział już co się stało, więc nie miałem się co obawiać. Trening trwał jeszcze dwie godziny. Później wróciłem do domu, usiadłem na łóżko. Spojrzałem na mój nadgarstek, gdzie widniał tatuaż z jej imieniem. Spojrzałem na jej zdjęcie w moim telefonie, i nie wiem dlaczego, ale zacząłem płakać.

♥ ~ Lisa ~ ♥
W ogóle nie wychodziłam z pokoju, cały czas płakałam. Pod wieczór usłyszałam lekkie pukanie do moich drzwi. Leo wszedł do środka z kanapkami i herbatą.
- Zjedz coś
- Nie mam ochoty - powiedziałam przez łzy
- Liz, kłótnia to nic wielkiego, zawsze się zdarza w związku. Pogodzicie się..
- Ale ty nic nie rozumiesz!...
- to wytłumacz mi to
- On wyjechał, wyjechał i nie wróci. a jeszcze do tego...
- Wróci, owszem Monachium jest daleko, ale powiedział, że gdy tylko będzie miał wolne będzie przyjeżdżał, zaraz, zaraz co do tego?
- Ale co mam mieć z tego, że będzie przyjeżdżał raz na rok! - krzyknęłam - No bo.. jestem z nim w ciąży
- Mała nie krzycz, wszystko się jakoś ułoży zobaczysz... - przytulił mnie mocno
Leo nie zwracał jakiejś szczególnej uwagi na to, że będę miała z nim dziecko. Chciał, żebym nie była załamana. Siedziałam tak wtulona w brata do później nocy, później nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

♥ ~ dwa tygodnie później... ~ ♥
Dni mijały, a ja prawie w ogóle nie wychodziłam z pokoju. Siedziałam cały czas w jednym miejscu. Płakałam, i obserwowałam zakochane pary przechodzące obok mojego domu. Brzuch leciutko mi urosnął, przyjaciele odwiedzali mnie, ale w ogóle ich nie słuchałam. Po nocach śnił mi się on, wspomnienia wracały. Siedziałam wpatrując się w nasze zdjęcia, które były porozwieszane w całym pokoju. Łzy spływały mi po policzkach. Schowałam głowę pomiędzy kolana i nadal beczałam. Wzięłam jakieś luźne ciuchy z szafki, ponieważ byłam jeszcze w piżamie. Wykąpałam się, założyłam to, włosy uczesałam w niechlujnego koka. Wróciłam do pokoju, włączyłam sobie muzykę i siedziałam wpatrując się w okno. Brakowało mi jego, tego ciepła, które biło z jego ciała, jego pocałunków, ogólnie go całego.

♥ ~ Mario ~ ♥
Za dwa tygodnie, będziemy mieli tydzień wolnego, postanowiłem, że na ten czas wrócę do Dortmundu, muszę z nią porozmawiać. Przecież ja kocham i nie potrafię jej tak teraz stracić. Wieczorami ryczałem wpatrując się w okno jakbym miał ją tam zobaczyć, albo oglądając jej zdjęcia. Tak cholernie mi jej brakowało...
__________________________
Dodaje jeszcze jeden dziś ponieważ miałam jakąś taką wenę :D.

Rozdział 11: " Tylko z tobą... "

Obudził mnie kaszel, spojrzałem na Lisę, była cała spocona, i miała nieustępliwy kaszel. Dotknąłem jej czoła było gorące. Już wiedziałem, że rozchorowała się przez wczoraj. Po cichu wyszedłem z pokoju i udałem się do kuchni, gdzie były lekarstwa. Nie zwracając uwagi na przyjaciół siedzących w jadalni wziąłem tabletki i nalałem wody do szklanki.
- Coś cię boli? - spytał Mo
- Nie Lisa ma gorączkę, chyba się rozchorowała...
- Szkoda, to nici z naszego dzisiejszego wyjazdu pod namiot nad jezioro
- Spokojnie, jedźcie, ja się nią zaopiekuję
- Na pewno? - spytał Leon
- Tak, przecież pięć dni to nie dużo. Damy sobie radę. - uśmiechnąłem się
- Okey, to my się pakujemy i spadamy.
- spoko, ja idę jej dać leki.
- ucałuj ją od nas!
- Mhm..
Wróciłem do pokoju, Lisa akurat się obudziła. Usiadłem na łóżku i podałem jej tabletki
- Weź, masz gorączkę, to ci pomoże...
- Dziękuję - uśmiechnęła się - a gdzie reszta?
- Pojechali nad to jezioro, powiedziałem, że nie mają psuć sobie planów
- Dobrze zrobiłeś
- Prześpij się, pomoże ci trochę - pocałowałem ją w głowę

~ *** ~ 

Minęły cztery dni, wychorowałam się. Czułam się o wiele lepiej. Gorączka spadła, kaszel ustąpił. Dziś chciałam cały dzień spędzić z Mario, chciałam mu się odwdzięczyć za to, że zepsuł sobie plany i zaopiekował się mną. Ugotowałam mu obiad, razem oglądaliśmy film. Tak minął nam cały dzień. Siedziałam wtulona w jego tors. Spojrzałam mu w oczy...
- Kocham cię - uśmiechnęłam się
- Ja ciebie też - pocałował mnie namiętnie.
Usiadłam mu na kolanach odwzajemniając pocałunek. Zaczęłam rozpinać mu koszulę.
- Na pewno tego chcesz?
- Chcę. Tylko z tobą...
Chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni, tam spędziliśmy noc.
          Następnego dnia obudziłam się wtulona w jego tors, zorientowałam sie, że Mario już nie śpi, ponieważ bawił się moimi włosami.
- Cześć księżniczko - pocałował mnie
- Hej, jak się spało ? - uśmiechnęłam się
- Wspaniale a tobie ?
- też - zaśmiałam się.
Wygramoliłam się z łóżka, wzięłam rzeczy z szafy i poszłam do łazienki. Wzięłam długą, relaksacyjną kąpiel, podczas której myślałam co się wczoraj zdarzyło. Bardzo się cieszyłam, że mój pierwszy raz przeżyłam właśnie z nim. Po kąpieli ubrałam się w to i zeszłam do kuchni chcąc zrobić śniadanie. O dziwo ono czekało już na mnie na stole, a przy nim siedział radosny Gotze. Usiadłam naprzeciwko niego i zajadałam się pysznymi naleśnikami. Dziś reszta wracała do domu, postanowiliśmy nikomu nie mówić, co się wydarzyło. Jutro już wracaliśmy do domu, więc dziś znów czekało nas pakowanie...

♥ ~ Mario ~ ♥
Przeżyliśmy razem wspaniałą noc, kochałem ją i to się nie zmieni. Ale była jedna sprawa. Nie wiedziałem jak jej o tym powiedzieć. Ludzie z Bayernu Monachium znaleźli pewną klauzurę w moim kontrakcie z BVB. Jakiś klub miał zapłacić za mnie 35 mln. I wtedy będę musiał grać dla nich od następnego sezony. I tak niestety się stało. Będę grał w Bayernie, sezon zaczyna się za tydzień. A 2 lipca będę musiał już mieszkać w Monachium. Nie chciałem jej zostawiać, postanowiłem, że jakoś musimy to przeżyć, zawsze gdy będę miał wolne postaram się przyjeżdżać do Dortmundu. Nie wiem jak ona na to zareaguje, mam nadzieję, że nasz związek przetrwa za bardzo ją kocham...

~ *** ~

Od kilku dni bardzo źle się czułam, wymiotowałam, brzuch mnie bolał. W ogóle nie wychodziłam z pokoju. Dziś w odwiedziny do mnie przyszła Anka, a Samanta przyszła do Leo, z którym była w związku od wakacji.
- I jak się czujesz?
- Źle, brzuch mnie boli, cały czas mi niedobrze...
- Lisa, a przypadkiem coś się nie wydarzyło na tych wakacjach no wiesz...
- Przespaliśmy się tylko raz, to wszystko...
- A zabezpieczyliście się?
- O cholera... nie to niemożliwe
- trzeba to sprawdzić, ja pójdę do apteki, kupię test
- Dzięki, kochana jesteś.
Nie to nie mogła być prawda, ja miałam dopiero 18 lat i miałam zostać matką, przecież ja sobie nie poradzę. Gdy Anka tylko wyszła zwinęłam się w kłębek i zaczęłam płakać. Po godzinie przyjaciółka wróciła, wzięłam od niej pudełeczko i poszłam do łazienki. Po dwudziestu minutach wyszłam z niej, łzy zaczęły lecieć mi po policzkach.
- dwie kreski, jestem w ciąży - łkałam
- Nie przejmuj się...
- Jak mam się nie przejmować, mam dopiero osiemnaście lat, Anka ja sobie nie poradzę
- Poradzicie sobie, my wam pomożemy przecież
- Nie mów o tym nikomu proszę.
- Obiecuję...

~ *** ~

♥ ~ Mario ~ ♥
Dziś musiałem wyjeżdżać do Monachium, i powiedzieć o tym Lisie. Bałem się, cholernie się bałem. Nie wiedziałem jak mam jej to wszystko wyjaśnić. Zapakowałem walizki do bagażnika i pojechałem do domu Leona. Wszedłem do środka i skierowałem się do pokoju Liz.
- Cześć skarbie, mam sprawę ... - usiadłem na łóżku i spuściłem wzrok
- Mario co się stało...
- Muszę wyjechać do Monachium, Bayern znalazł klauzurę w moim kontrakcie i zapłacili za mnie.
- Co ty pieprzysz!
- Ale to nie znaczy, że cię już nie kocham. Kocham, kochałem i będę kochać, jesteś dla mnie najważniejsza na świecie. Gdy tylko będę miał wolne będę przyjeżdżał.
- Nie wierzę... - wstała i podeszła do okna.
- Skarbie... - chciałem ją przytulić
Obróciła się w moją stronę i skrzyżowała ręce, zaczęła płakać.
- Nie płacz, nigdy cię nie zostawię!
- Właśnie to robisz...
- Lisa...
- Wiesz nic już nie mów, weź to pudełko, otwórz je dopiero w tym swoim Monachium, a teraz wyjdź!
- Myszko..
- Mario Wyjdź.
- Kocham cię - pocałowałem ją w policzek i ze łzami w oczach wyszedłem z jej pokoju. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w drogę...

~ *** ~ 

Byłem już w Monachium, dojechałem do swojego nowego domu, cały czas miałem to pudełeczko od niej w kieszeni. Tak jak powiedziała otwarłem je dopiero w domu. Wyciągnąłem z niego jakiś pasek, zobaczyłem dwie kreski, nie wiedziałem co to. Po chwili zorientowałem się, że to test ciążowy, Lisa była w ciąży. Jak ja mogłem ją teraz tak zostawić. Jestem idiotą....

________________________
Chłopcy dziękuje ♥ Jesteście Wielcy mimo, że przegraliście kocham was! ♥ ;*
Serce się kraja ;c :



piątek, 24 maja 2013

Rozdział 10 : " Mario! ty żyjesz!... "

Przespałam całą drogę, nagle usłyszałam głos i poczułam lekkie szturchanie.
- Skarbie wstawaj, za minutę będziemy - powiedział Mario
- mhm - wymamrotałam jeszcze zaspana.
Przetarłam oczy i zobaczyłam, że Moritz parkuje już busa. Wyszliśmy z samochodu i skierowaliśmy się od razu do domku. Było pięć pokoi, teraz trzeba było tylko je porozdzielać.
- no więc tak, An będziesz z Felixem, Moritz z Jenny, Ja z Samantą, Sven z Laurą i Mario z Liz pasuje? - spytał Leo
- okey. - niechętnie odpowiedziała Sam.
- Mm ja z moim skarbem, jak słodko - zaśmiał się Felix i pocałował Ankę.
- Tylko wiesz młody, bez zabaw po nocy - zaśmiał się Mo
- Weź się debilu - odwzajemnił gest
- Ej co powiecie na wieczorne ognisko ? - spytał Leo
- Jasne, to wy skombinujcie drewno i te inne. A my z laskami przyrządzimy coś dobrego - uśmiechnęła się An
- Może Lisa zagrałabyś nam coś?, wziąłem twoją gitarę, jest na górze - uśmiechnął się cwaniacko.
- Liz ty grasz na gitarze? - spytała zachwycona Laura
- A tak czasem dla zabicia nudy - odpowiedziałam
Chłopcy poszli po drewno, a my najpierw poszłyśmy na chwilę do swoich pokoi by się rozpakować. Weszłam do naszego pokoju i zdziwiłam się, ponieważ było tylko jedno łóżko. I, że Leoś pozwolił nam spać razem... Poukładałam swoje, jak i rzeczy Mario w szafkach. Wzięłam ciuchy na przebranie i poszłam do łazienki, nie powiem, była nawet bardzo ładna. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w to. Włosy spięłam sobie w koka. Gdy wychodziłam z pomieszczenia zauważyłam pokrowiec z moją gitarą. Otworzyłam go i zaczęłam sobie brzdąkać. Po chwili zeszłam na dół do dziewczyn i pomogłam im z przygotowaniem jedzenia. Tak mijały nam godziny. W końcu wybiła 19, poznosiłyśmy jedzenie na stół w ogrodzie i usiadłyśmy wokół ogniska. Mario usiadł koło mnie, oparłam głowę o jego ramię, a on objął mnie ramieniem. Smażyliśmy kiełbasy, pianki i różne inne przysmaki śmiejąc się i rozmawiając. Czas mijał, na niebie pojawił się ogromny księżyc, zrobiło się trochę zimniej. Gotze zauważył moją gęsią skórkę na ciele.
- Zimno ci, masz moją bluzę - okrył mnie swoją cieplutką bluzą
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i dałam mu soczystego buziaka
- Gołąbeczki, a może w końcu Lizka nam coś zagra ? - zaśmiał się Feluś
- No okey, ale nie wiem czy znacie - uśmiechnęłam się i chwyciłam po gitarę. Zaczęłam sprawdzać, czy struny są dobrze naciągnięte i zaczęłam grać piosenkę Taylor Swift - White Horse. Myliłam się, przyjaciele bardzo dobrze ją znali. Wieczór minął bardzo dobrze, grałam dużo piosenek i śpiewałam razem z nimi. Dużo się śmialiśmy. O 3 postanowiliśmy wracać. Poszłam do łazienki i przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka. Po chwili przyszedł Mario, położył się obok mnie. Nie zastanawiałam się długo i wtuliłam się w niego. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
" Szłam ciemną ulicą, wokół mnie kręciło się wiele podejrzanych typów, bałam się strasznie, ale starałam się być odważna i szłam dalej. Nagle skręciłam w uliczkę, która była straszna, na płotach były ogromne pajęczyny. Na niebie latały nietoperze, po ziemi chodziło dużo ogromnych karaluchów. Chciałam zawrócić lecz nie mogłam. Bałam się... Po chwili podbiegło do mnie ośmiu, ogromnych wysportowanych facetów. Wystraszyłam się, zaczęłam uciekać. Niestety dogonili mnie, zaczęli się do mnie dobierać. Płakałam, nie wiedziałam co zrobić, nie potrafiłam się obronić. Nagle moimi spuchniętymi oczami ujrzałam Mario, biegł w naszą stronę. Był wściekły, od razu rzucił się na tych typów. Ja wylądowałam na ziemi, ten tym mnie popchnął. Upadłam na rękę i ją złamałam. Mój chłopak poradził sobie z siedmioma napastnikami. Lecz nie z jednym, był on przywódcą tej grupy. Wyciągnął pistolet i strzelił prosto w serce Gotzego, polała się krew, chłopak upadł na ziemię, oni uciekli. Zaczęłam beczeć, podbiegłam do niego i sprawdziłam czy oddycha. Nie, umarł. Klęknęłam przy nim, i zaczęłam płakać. Przytuliłam się w jego zakrwawione ciało. 
- Mario! tylko nie to!. Mario proszę obudź się skarbie, nie umieraj! .... - krzyczałam płacząc "
- Lisa! Lisa słyszysz mnie, obudź się! - poczułam lekkie potrząsanie. Otwarłam oczy i go zobaczyłam
- Mario! ty żyjesz! - przytuliłam się do niego.
- Spokojnie myszko, to był tylko zły sen. Napij się wody, proszę - podał mi szklankę
- Dziękuję
- Chodź, połóż się - pocałował mnie w głowę
Znów wtuliłam się w jego ciało. On objął mnie mocno. Poczułam się bezpieczna w jego ramionach. Po chwili znów zasnęłam...
____________________________
A taki jakiś ; x coś ostatnio nie mam weny ; c .
Nowy także tutaj - http://maja-moritz-story.blogspot.com/

środa, 22 maja 2013

Rozdział 9: " Jeszcze tego pożałujesz!.."

Urodzinowa impreza trwała w najlepsze, około 3 nad ranem razem z Mario postanowiliśmy się zmyć. Poszliśmy sobie na spacer, chcieliśmy pobyć chwilę w samotności. Chłopak chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy. Wolnym spacerkiem szliśmy po oświetlonych ulicach Dortmundu. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Teraz liczyła się nauka i on. Spędzałam z nim każdą wolną chwilę i z tego bardzo się cieszyłam. Wydawało mi się, że to tylko głupie zauroczenie, lecz przekonałam się, że to był błąd. Owszem Mario był moją pierwszą miłością, która mi się przydarzyła, ale chciałam, żeby już był tą ostatnią. Chciałam, żeby był ze mną już do końca.
- O czym tak rozmyślasz? - spojrzał mi w oczy
- O nas, o tobie, życiu jednym słowem o wszystkim - uśmiechnęłam się
- Mhm, wiesz, chciałbym żeby to trwało wiecznie. - przystanął na chwilę i chwycił moje dłonie.
- Na serio nie przeszkadza ci to, że ludzie mogą cię wyśmiać że jesteś ode mnie starszy?
- Mówiłem ci już, nie obchodzi mnie wiek!, liczy się co czujesz w sercu - uśmiechnął się
- Czuję, że jesteś dla mnie wszystkim
- Ja czuję, że cię kocham, najmocniej na świecie - pocałował mnie
Chłopak nie zwrócił uwagi na paparazzi, którzy robili nam zdjęcia. Cieszyłam się bardzo, że nie jest taki jak inni piłkarze, którzy zrobiliby wszystko aby ich twarzyczka wyszła pięknie w blasku fleszy.

# Sześć miesięcy później. Koniec roku szkolnego... #
Mój związek z Mario był już na poważnie. Leo zaakceptował to, że jego najlepszy przyjaciel jest z jego siostrą. Wiedział, że prędzej czy później będziemy razem. Anka i Felix poza sobą świata nie widzieli, zakochani w sobie na zabój. Sven również znalazł sobie " przyjaciółkę ". Laura była bardzo miła, chodziła z nami do klasy. Z wielką chęcią dołączyła do naszej paczki. Dziś był ostatni dzień szkoły przed wakacjami. Zakończenie było o 12. Wstałam o 10 i poszłam do łazienki, wzięłam długą kąpiel. Później ubrałam się w to, włosy rozpuściłam. Wszystko zajęło mi półtora godziny. Zjadłam szybko płatki i wyszłam. Cała nasza paczka czekała przed uczelnią. Przywitałam się ze wszystkimi i weszliśmy. Zakończenie trwało dwie godziny, dostaliśmy świadectwa i mogliśmy już iść. Gdy szłam korytarzem zaczepiła mnie klasowa a zarazem szkolna diwa Cornella. Boże jak ja nienawidziłam tego plastiku. Uważała się za najlepszą w całej szkole.
- Siema
- Cześć - rzuciłam oschle
- Ty chodzisz z tym całym piłkarzem co nie?
- tak, jeszcze coś bo się śpieszę
- Czekaj, nie uciekaj. Umówisz mnie z tym blondaskiem czekaj jak mu tam?
- Marco Reus
- No tak, na pewno ma full kaski więc będzie gites
- Chyba śnisz. Nigdy cię z nim nie umówię, a tak w ogóle on nie gustuje w plastikach
- O ty szmato!. Jeszcze tego pożałujesz!
- Szmatą to jesteś ty, ja nie puszczam się z pierwszym lepszym. A teraz sorki, uciekam do mojego chłopaka. Miłych wakacji - rzuciłam im głupi uśmieszek
Cornella nie pisnęła więcej ani słówka. Stała tylko jak wryta z otwartą gębą. Mario i moja paczka czekali koło samochodu.
- Hej - pocałowałam go
- No cześć myszko, ślicznie wyglądasz - uśmiechnął się
- Dziękuje
- To jak z tymi wakacjami?
- Jedziemy my tu, Leo, Moritz i Marco z dziewczyną. I te wasze dwie koleżanki nie?
- Nom. Jenny i Samanta. Czym jedziemy w ogóle ?
- Mo załatwił jakiś bus czy coś tam, więc wszyscy zmieścimy się w jednym.
- Okey. To zbiórka w poniedziałek pod Signal ?
- Mhm. Laski co powiecie na zakupy? - uśmiechnęła się Laura
- Świetny pomysł
- Okey, to dziś około 16 tam gdzie zawsze?
- Jasne - uśmiechnęłam się
- To chłopaki jak laski idą na zakupy to my może umówimy się na małe piwko i Fifę? - spytał Sven
- Spoko, to u nas o 16 - powiedział Felix
- Oks, do zobaczenia - odpowiedział Mario i otworzył mi drzwi do samochodu.
Chłopak zajął miejsce za kółkiem i odwiózł mnie do domu. O 16 wyszłyśmy z dziewczynami na miasto i ruszyłyśmy w szał zakupowy. Mieliśmy wynajęte domki nad jeziorem. Tam mieliśmy spędzić całe dwa tygodnie.

# Poniedziałek... #
Wyjeżdżaliśmy o 7, więc wstałam o piątej by wszystko ogarnąć. Wzięłam ranny prysznic, ubrałam się w to, włosy spięłam sobie w koka. Zeszłam na dół i uszykowałam kilka kanapek na drogę. Leo wziął pełno słodyczy. Marco specjalnie kupił mini lodówkę na podróż, żeby włożyć tam wodę i lody. Wybiła 6.40. Razem z bratem pojechaliśmy pod stadion, gdzie czekał na nas minibus. Chłopcy zapakowali walizki do środka, i zajęliśmy miejsca w samochodzie. My z Mario usiedliśmy na samym końcu, założyłam sobie słuchawki na uszy i zasnęłam w ramionach Gotzego. Przed nami usiedli Felix z Werą, później Sven z Laurom, Jenny usiadła z Samantą a Mo i Leo usiedli z przodu i prowadzili. Nasze przyjaciółki wpadły w oko mojemu bratu i Leitnerowi. Tak mijała nam droga na wymarzone wakacje...
_____________________
Łapcie dziewiątkę. Już niedługo trochę namieszam :D

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 8 : " Czemu oni się tak patrzą?..."

Z imprezy wróciliśmy późnym wieczorem, Lisa od razu poszła spać, ja posiedziałem sobie jeszcze w salonie. Myślałem nad wszystkim, w końcu zdobyłem jej serce, w końcu miałem dziewczynę. Dla której postanowiłem się zmienić. Zero imprez, chyba że z nią. Zero oglądania się za panienkami. Tą jedyną i wymarzoną miałem teraz przy sobie, i to najbardziej się liczyło. Stwierdziłem, że moje życie nabierało w końcu jakiegoś konkretu. Postanowiłem skupić się na piłce, na treningach, meczach a zwłaszcza na niej. Chciałem by ta miłość rozkwitała. Byśmy byli razem do końca życia. Lisa była moją pierwszą miłością. I chciałem by była też ostatnią. Nie wyobrażałem sobie bez niej życia. W końcu postanowiłem iść spać, nie miałem jutro treningu, Liz miała szkołę dopiero na 11 więc cały ranek chciałem spędzić z nią. Wstąpiłem do jej pokoju. Spała tak słodko, była taka śliczna. Ucałowałem ją w czoło i wróciłem do siebie. Tam pogrążyłem się w głęboki sen. Obudziłem się o 9, Lisa jeszcze spała. Postanowiłem pójść do sklepu po świeże bułki. Ubrałem się szybko i poszedłem do sklepu, który był tuż za rogiem. Przy stoisku z gazetami zobaczyłem artykuł o mnie, nie interesowałem się zawsze co o mnie piszą, ale teraz artykuł przykuł moją uwagę.
" Mario Gotze zakochany?. - Możliwe "
Już by się dowiedzieli, niemożliwe. Z ciekawością otworzyłem na 12 stronie.
" Mario Gotze czyżby młody piłkarz Borussii Dortmund był zakochany. Wszystko możliwe. Ostatnio zauważyliśmy na jego nadgarstku imię. W dodatku imię żeńskie, które brzmiało " Lisa " Sami zobaczcie. Zazdrościmy jego wybrance takiego chłopaka. I życzymy im dużo szczęścia. Jeśli oczywiście to imię jego wybranki. "
- Idioci! - pomyślałem i zaśmiałem się pod nosem.
Chciało mi się śmiać. " Zazdrościmy jego wybrance takiego chłopaka. I życzymy dużo szczęścia. Jeśli oczywiście to imię jego wybranki" Szczerość, ale cóż w końcu to brukowce. Kupiłem bułki i wróciłem do domu, wziąłem się za przyrządzanie jajecznicy na warzywach.
- mmm co tak ładnie pachnie?
- jajecznica, mam nadzieję, że lubisz - uśmiechnąłem się
- uwielbiam - podeszła do mnie - a tak w ogóle to hej - zaśmiała się
- No cześć, cześć - zaśmiałem się i dałem jej buziaka - jak się spało?
- Dobrze
- To wspaniale, a teraz siadaj i zajadaj, żeby nie ostygło
Podałem śniadanie na stół i zaczęliśmy jeść. Wygłupialiśmy się i karmiliśmy nawzajem. Zachowywaliśmy się
trochę jak dzieci, ale nie przeszkadzało nam to. Kochaliśmy się to było najważniejsze  Dziś były 18 urodziny Liz, od dwóch dni szykowałem dla niej imprezę.

♥ ~ Lisa ~♥
Śniadanie minęło w świetnej atmosferze  Ten chłopak był moim ideałem. Po posiłku poszłam się szykować do szkoły. Wykąpałam się i ubrałam w to, włosy spięłam w koka. Pożegnałam się z Mario i ruszyłam w stronę uczelni. Chłopak chciał mnie podwieźć, ale wolałam się przejść. Więc obiecał, że odbierze mnie z zajęć. Przed uczelnią czekali na mnie przyjaciele. Weszliśmy razem do sali i zajęliśmy swoje miejsca. W czasie lekcji dostałam sms`a od Leona.
" WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO SIOSTRZYCZKO!!! ;*** to są pierwsze urodziny, na których mnie nie będzie i za to cię przepraszam. Ale obiecuje, że prezent to będziesz miała wystrzałowy :D . Tęsknie, mam nadzieję, że Gotze opiekuje się tobą xdd ."
A no tak zapomniałam, dziś kończę osiemnaście lat. Trzeba w końcu dorosnąć  Uśmiechnęłam się do telefonu i odpisałam.
" dziękuje ci z całego serca bałwanku ;D ;** . Wiesz, że jako jedyny chyba pamiętałeś nie licząc rodziców oczywiście. Wiesz, że nie lubię prezentów ;p . Dobra ja kończę bo nauczyciel wbił do klasy. 3-maj się tam parówo ;** "
Lekcje minęły dość szybko. Wyszliśmy we czwórkę z sali, i szliśmy w stronę wyjścia. Zauważyłam Mario, czekał na mnie oparty o maskę samochodu. Podeszliśmy do niego.
- No cześć - podszedł do mnie i pocałował
- Hej - odwzajemniłam gest
- Ej gołąbeczki, ludzie tu są - zaśmiał się Sven
- Oj tam, z nią mogę nawet na boisku - zaśmiał się Mario przerywając pocałunek
- Czemu oni się tak patrzą? - spytałam
- Na was - odpowiedziała An
- a to niby czemu?
- No wiesz nie każdy chodzi z piłkarzem jednego z najlepszych klubów Niemiec
- Jak nie a An ? - zaśmiałam się
- Wiesz o co chodzi - uśmiechnął się Felix
- Jedziemy?
- ta jasne. - otworzył mi drzwi a ja wsiadłam
- to widzimy się wieczorem, pamiętacie ?
- jasne
Gotze usiadł za kółkiem i ruszył w stronę domu. Zamówiliśmy sobie pizzę na obiad. Później Mario pojechał na chwilę do siebie, mi kazał się jakoś ładnie ubrać i czekać na niego około 18 już gotowa. Czas minął bardzo szybko, była już 17. Postanowiłam zacząć się szykować. Wykąpałam się, założyłam to, włosy rozpuściłam. Była już 17:50. Usiadłam jeszcze chwilę na kanapie. Chłopak był punktualnie, wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy w nieznaną mi stronę. Znaleźliśmy się pod klubem, już wiedziałam, że coś się szykuje. Weszliśmy do środka, zapaliło się światło i wszyscy zaczęli śpiewać sto lat. Wzruszyłam się po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Mario przytulił mnie mocno i szepnął do ucha, że mam nie płakać tylko dobrze się bawić, ponieważ tylko raz w życiu ma się osiemnaście lat. Wszyscy zaczęli składać mi życzenia i dawać prezenty. Impreza rozkręcała się z każdą chwilą. Gotze porwał mnie na parkiet, tańczyliśmy do różnych klubowych piosenek. W końcu puścili jakąś wolną, zarzuciłam ręce na jego szyję i oparłam głowę o jego ramie. Chłopak złapał mnie w pasie i oparł głowę o moją. Kołysaliśmy się do rytmu piosenki.
- Mam dla ciebie coś - uśmiechnął się
- Nie lubię prezentów, nie musiałeś
- Ale to ci się spodoba - zaśmiał się
Wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko i wyciągnął z niego piękną bransoletkę. Była prześliczna...
- Przepiękna dziękuję - pocałowałam go namiętnie
- Dla ciebie wszystko...
___________________________________
jprld ale flaki z olejem! -,- przepraszam za te bzdury, ale jakoś dziś nie mam weny ;c.

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 7 : " Wiek nie gra roli, ważne są nasze uczucia!... "

- Bo nie jesteś mi obojętna! i wiem, że ja tobie też nie - podeszłem bliżej niej i spojrzałem jej w oczy
- Nie miałeś prawa go otwierać, jesteś podły - wyrwała mi go z rąk i wróciła do swojego pokoju trzaskając za sobą drzwiami. Może naprawdę nie powinienem, ale to było silniejsze. Musiałem się dowiedzieć o kogo jej chodzi. Stałem oparty o kuchenną szafkę i wpatrywałem się w miejsce, w którym przed chwilą stała. Jaki ze mnie debil!. Teraz na pewno nie mam u niej szans...

♥ ~ Lisa ~ ♥
Nie mogłam w to uwierzyć, że czytał mój pamiętnik. Teraz wiedział wszystko, wiedział, że się w nim zakochałam. Tu opisywałam różne prywatne rzeczy. Dlaczego to zrobił, dlaczego go przeczytał. Cały czas w myślach miałam jego słowa.
" Bo nie jesteś mi obojętna! "
Ale co to miało oznaczać, czy on też się we mnie zakochał?. Przecież był piłkarzem, mógł mieć jakąś piękną modelkę, która nie przyniosła by mu wstydu tak jak ja. Zwykła dziewczyna z aparatem na zębach. Mająca dopiero głupie siedemnaście lat. Głupia dziewczyna, która myślała sobie, że może z nim kiedyś być. Lecz to była prawda zakochałam się w nim na zabój. Codziennie mi się śnił. Jego oczy, jego głos, po prostu na jego widok od razu odpływałam. Nie potrafiłam się na niego gniewać, za bardzo go kochałam. A może to tylko chwilowe zauroczenie?. Ale wtedy przecież nie czułabym zazdrości, gdy robił sobie zdjęcia z fankami. Tak byłam zazdrosna ponieważ przez moment miały w ramionach cały mój świat. Było już coś po 20, zachciało mi się pić, przez cały dzień nie wychodziłam z pokoju. Zeszłam do kuchni i wypiłam szklankę wody. Spojrzałam do salonu, siedział sam na małej ławeczce na tarasie, zawsze paliły się tam dwie małe zapachowe świeczki. Po całym Domie roznosił się zapach róż. Siedział wpatrując się w niebo, które było bezchmurne i widoczne były gwiazdy które migały swoim jaśniutkim światłem oraz ogromny księżyc w pełni. Podeszłam do niego, usiadłam obok i oboje siedzieliśmy w ciszy.
- Czemu się tak przyglądasz? - zapytałam przerywając milczenie
- Dzisiaj pełnia. Zauważyłaś, jak duży jest księżyc, gdy wstaje? Jak mały, gdy jest już w górze?
- Wiesz, tak Ci się tylko wydaje. Nie ważne gdzie jest na niebie, albo gdzie Ty jesteś... Jeśli podniesiesz swoja rękę i  przymkniesz jedno oko nigdy nie jest większy od kciuka.- spojrzał na mnie patrząc mi głęboko w oczy. Połyskiwały przy świetle księżyca  Nigdy nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Swoją dłonią odgarniał kosmyki włosów z mojej twarzy i patrzył w ten sposób, jakby chciał przeniknąć do mojej duszy, do moich myśli. Po chwili poczułam dotyk jego ust. Tak ciepłych, czułych. Pocałował mnie. Ale inaczej. Całował mnie tak jakby chciał przeprosić za wszystko. Odwzajemniłam pocałunek, zatapiając się w nim. Delikatnie odsunęłam się od niego, spojrzał mu w oczy i wtuliłam się w jego ciało, od którego biło niesamowite ciepło. Siedzieliśmy tak w milczeniu. Oboje nic nie mówiąc cieszyliśmy się tą chwilą. Nie chcieliśmy jej końca, który miał nastąpić. W pewnym momencie zasnęłam. Obudziłam w swojej sypialni przykryta mięciutką kołderką. Wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wzięłam rzeczy, udałam się do łazięki i ubrałam się w to. Zeszłam na dół do kuchni, siedział przy stole i pił kawę. Wzięłam sobie miskę płatków z mlekiem i usiadłam naprzeciwko niego.
- Wiesz, że będziemy musieli o tym porozmawiać - spojrzał mi w oczy
- to nie ma sensu, jesteś ode mnie o trzy lata starszy - odpowiedziałam
- Wiek nie gra roli, ważne są nasze uczucia! - chwycił moją dłoń leżącą na stole
- Nie wiem, co pomyślą sobie o nas inni? - wstałam od stołu kierując się do zmywarki.
- Nie obchodzi mnie ich zdanie, chce być z dziewczyną którą kocham.! - podszedł do mnie bliżej
- Kochasz mnie? - spojrzałam mu w oczy.
- Najmocniej na świecie, jeszcze żadnej dziewczyny nie darzyłem tak mocnym uczuciem jak ciebie.
- Ja ciebie też kocham - pocałowałam go a później wtuliłam się w niego
- To uszczęśliwisz mnie i będziesz ze mną? - znów spojrzał mi w oczy
Skinęłam tylko głową a on obdarował mnie soczystym buziakiem. Przypadkowo do domu weszła An.
- O jak słodko, gołąbeczki - uśmiechnęła się - to w końcu wiem, kim jest ten tajemiczy szatyn - zaśmiała się
- A miałem spytać, jak tam mój brat wziął się do roboty?
- Tak, oficialnie jesteśmy razem
- No to gratulację, mówiłam ci - wtuliłam się w Gotzego a on objął mnie ramieniem
- Dzięki bejbe, dobra to ja nie przeszkadzam romansujcie sobie tutaj. Narka - zaśmiała się i wyszła
- Mam dla ciebie propozycję, co powiesz na wieczorny wypad na imprezę?
- Jasne
- To może weźmiemy An i Felixa? Może Sven też pójdzie ja zapytam Moritza, wybierzemy się grupą?
- W grupie raźniej - zaśmiałam się
- No a nie? - uśmiechnął się - ja lecę na trening do zobaczenia wieczorem - pocałował mnie
- hej...

♥ ~ Mario ~ ♥
Trening trwał jak zawsze trzy godziny, od razu po nim pojechałem do brata by porozmawiać z nim o mnie i Liz. Brat siedział uśmiechnięty od ucha do ucha. Widać układało mu się z An.
- No gratulacje młody, Anka jest z tobą szczęśliwa - przybiłem mu piątkę
- A no bardzo, bardzo - zaśmiał się.
- Muszę ci coś powiedzieć, nie wiem jak na to zareagujesz - spuściłem wzrok
- No dawaj, nic mi dzisiaj humoru nie zepsuje
- Okey, bo wiesz... Jak ci to.. No bo ja jestem z Lisą - spojrzałem na niego
- Co ? gratuluje, ale pamiętaj, jak ją skrzywdzisz to będziesz miał ze mną do czynienia - zaśmiał się
- Myślałem, że mnie zabijesz
- Nie, mam An, kocham ją
- Dzięki a i jeszcze jedno
- Nom ?
- Wybieramy się na imprezę dziś wieczorem, Ja, Liz, Moritz, Sven i chcieliśmy żebyście też z nami poszli
- Jasne
- To widzimy się wieczorem. Ja spadam nara
- Siema!
Postanowiłem wstąpić po jakieś zakupy, ponieważ lodówka była prawie pusta. Do domu wróciłem około 17, zrobiłem obiado-kolację dla nas dwóch i zjedliśmy. Później obydwoje poszliśmy się przebrać. Lisa przebrała się w to, wyglądała pięknie. Nie mogłem przestać na nią patrzeć.
- Pięknie wyglądasz, jeszcze nigdy nie widziałem cię w spudniczce - uśmiechnąłem się
- Głupoty gadasz - zaśmiała się
Zrobiło mi się gorąco więc podwinąłem rękawy od koszuli. Zapomniałem o moim tatuażu, Lisa od razu go zauważyła.
- A to co ? - wzięła mój nadgarstek - Dlaczego wytatułowałeś sobie moje imię na nadgarstku
- żeby pokazać ci jak mocno cię kocham, mam go już dwa tygodnie, i zostanie tutaj na zawsze
- Jesteś wariatem, kocham cię
- Ja ciebie też - wtuliła się we mnie, a ja ją pocałowałem...
__________________________________________________
Masz Aga siódemkę z dedykiem dla ciebie. Bo mi dupę trujesz pod uchem xdd .

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 6 : " Bo nie jesteś mi obojętna!... "

♥ ~ Mario ~ ♥
Dziś z samego rana mieliśmy trening, wyjechałem z domu około 9. Na miejscu byłem po dwudziestu minutach. Przywitałem się z chłopakami w szatni i wyszliśmy na boisko. Na początek dostaliśmy dziesięć kółek. Truchtałem sobie spokojnie w środku, obok Marco i Roberta. Nagle podbiegł do mnie Leo, Reus z Lewym przyspieszyli sobie trochę. 
- Mam sprawę, a zarazem prośbę - spojrzał na mnie
- No dawaj..
- Muszę wyjechać na tydzień do Londynu, i nie mam z kim zostawić Liz, zaopiekował byś się nią?, zamieszkałbyś u nas?
- Jasne, dla ciebie wszystko
- Dzięki stary tyłek mi ratujesz - uśmiechnął się
- Dla przyjaciela wszystko - odwzajemniłem gest
Trening skończył się po dwóch godzinach. Pojechałem od razu do domu, wziąłem torbę z szafy i spakowałem kilka rzeczy. Przed wyjściem zjadłem jeszcze obiad i wyruszyłem w stronę domu Bittencourta...

♥ ~ Lisa ~ ♥
Wstałam tak jak zawsze o 6, poczłapałam do szafy po rzeczy i skierowałam się do łazienki. Ubrałam to i zeszłam na śniadanie. Jak zawsze spotkałam brata. Głupio się uśmiechał.
- Hej, znów dzięki za śniadanie. Muszę ci się kiedyś odwdzięczyć - zaśmiałam się
- Oj tam, wiesz że dla mojego gamonia wszystko - uśmiechnął się
- Wypraszam sobie 
- Ale wiesz, że cię kocham
- Wiem i ja ciebie też braciszku 
- A mam sprawę, wyjeżdżam jutro na tydzień do Londynu, Mario tu zamieszka na ten czas i się tobą zajmie okey? - spojrzał na mnie
- Jak chcesz, ale wiesz że sama bym sobie poradziła 
- Wątpię - zaśmiał się
- Haha dzięki, że we mnie wierzysz - odwzajemniłam gest
Śniadanie minęło w bardzo miłej atmosferze  dużo się śmialiśmy, ale to tak jak zawsze. Wyszłam z domu kierując się jak zawsze. Przywitałam się z przyjaciółką i ruszyłyśmy na uczelnie wstępując jeszcze po chłopaków. Dziś przyszliśmy pięć minut przed dzwonkiem, nowy rekord. W końcu zabrzmiał dźwięk oznaczający rozpoczęcie się zajęć. Lekcje skończyły się o 11, ponieważ pan od matematyki zachorował i nie będzie go przez tydzień na szczęście . Po opuszczeniu budynku od razu skierowałam się do domu. Dochodziła 12, postanowiłam zrobić porządek w moim pokoju, przebrałam się w dresy, włos spięłam sobie w niezdarną kitkę, wzięłam pamiętnik do ręki i zeszłam na chwilę do kuchni coś przegryźć. Otworzyłam go i zaczęłam opisywać moje dzisiejsze myśli zajadając się kanapką. Gdy ją zjadłam, zamknęłam pamiętnik i włożyłam talerz do zmywarki. Zapomniałam o nim i wróciłam do swojego pokoju. Sprzątałam słuchając piosenek Armina van Buurena, kochałam jego muzę.

♥ ~ Mario ~♥
Nie mogłem doczekać się kiedy ją zobaczę, jej piękne oczka, gdy się w nie wpatrywałem po prostu odpływałem. W końcu byłem już pod ich domem, z wielkim uśmiechem wyszedłem z auta kierując się w stronę drzwi wejściowych. Byłem szczęśliwy, cały tydzień miałem spędzić z dziewczyną, która skradła wszystkie moje myśli, skradła moje serce. Nie obchodziła mnie różnica wieku, liczyła się ona. Tylko ona!. Minąłem się z Leonem na schodach.
- O jesteś, dzięki za pomoc, ja spadam na lotnisko
- Spoko, leć bo się spóźnisz, bezpiecznej podróży
- Dzięki, do zobaczenia
- Narka!
Wszedłem do środka, od razu usłyszałem muzykę z jej pokoju, na pewno coś robiła, więc postanowiłem jej nie przeszkadzać, poszedłem do kuchni po wodę. Zauważyłem jej pamiętnik na stole, musiałem go otworzyć, dowiedzieć się kto jest tym tajemniczym szatynem. Wiem nie powinienem, ale było to silniejsze ode mnie. Przeglądałem kilka kartek, lecz nic nie znalazłem. Aż w końcu na jednej było wszystko napisane. Na mojej twarzy zagościł ogromny uśmiech, nie wierzyłem w to...

Drogi Pamiętniczku!                                                     26.09.2013

Nie wiem co się ze mną dzieję, cały czas myślę o nim, jego brązowych, tajemniczych a zarazem słodkich oczach. O jego ciepłym, męskim głosie. Czy się zakochałam, sama nie wiem. Ostatnio cały czas o nim myślę, miałam duże problemy przez to w szkole, nie mogłam się skupić na matematyce, a gdy miałam opowiedzieć klasie o czym myślałam wybuchłam, wyszłam z sali. Nikt nie może się dowiedzieć, że się w nim zakochałam. Przecież to piłkarz, mógł mieć każdą, a zwłaszcza jak pomiędzy nami jest taka różnica wieku. Chciałabym przytulić się do niego. Zawsze, gdy Mario jest w pobliżu czuje motylki w brzuchu oraz niezmierną radość, zawsze potrafi mnie rozśmieszyć. Tak dobrze myślisz, chodzi mi o Mario, Mario Gotzego. Najprzystojniejszego piłkarza mojej kochanej Borussii Dortmund. Mam nadzieję, że nigdy się o tym nie dowie, na pewno by mnie wyśmiał. Taka gówniara zakochała się w takim piłkarzu jak on. Niemożliwe. Nigdy nie będziemy razem, nie wierzę w to, że mogłoby być inaczej. Przecież on nigdy nie będzie mnie chciał. Ale zawsze można kochać go skrycie, żeby nikt nie wiedział, nawet Ance nie powiem. Boje się, że się komuś wygada. A najgorsze byłoby to jakby się Sven dowiedział, a co gorsza Felix.

 Lizka ♥


Zakochiwałem się w niej jeszcze bardziej. Z rozmyśleń wyrwał mnie jej głos, stała w progu drzwi z wściekłą miną, spojrzałem w dól, nadal miałem otwarty jej pamiętnik...
- Możesz mi wytłumaczyć co ty robisz?! - krzyknęła
- Ee, myślałem że to.. 
- Źle myślałeś!, jak mogłeś czytać mój pamiętnik!, to moje prywatne sprawy! 
- Przepraszam, Felix mi wczoraj powiedział, że zakochałaś się w tajemniczym szatynie, za wszelką cenę musiałem się dowiedzieć o kogo ci chodziło
- A co cię to interesuje!.
- Bo nie jesteś mi obojętna!...
______________________________________
łapcie te flaki z olejem :D i na pocieszenie Lewego :D 


piątek, 17 maja 2013

Rozdział 5: " Ona czuje coś do tajemniczego szatyna... "

Od samego rana miałam problemy z tym kolanem, prawie w ogóle nie mogłam chodzić. Tylko szyna mi pomagała, ponieważ usztywniała mi je. Za pomocą kul udałam się do łazienki i ubrałam w to. Jakoś zeszłam po schodach do kuchni. Usiadłam przy stole i zajadałam się kanapkami zrobionymi przez brata.
- Boli ?
- Boli, jak cholera - zrobiłam skrzywioną minę
- Na jednym meczu mnie tylko nie było i już coś wywinęłaś. 
- Oj tam - uśmiechnęłam się
- Podwieźć cię ?
- Nie przejdę się. Muszę się przyzwyczaić do tego cholerstwa - wskazałam na kule
- jak chcesz.
Zjadłam, podziękowałam za posiłek i udałam się w stronę uczelni. Założyłam słuchawki na uszy i wsłuchiwałam się w słowa piosenek lecących z mojego iPhone  Miałam ją włączoną dość głośno, więc nic nie słyszałam. Nagle coś postukało mnie po plecach. Odwróciłam się momentalnie i ujrzałam Gotzego.
- Witam żonę, widzę że noga boli - zaśmiał się
- Za tą żonę to powinieneś dostać w łeb, ale że mam kule w dłoniach to cię oszczędzę - odpowiedziałam
- Leo sam uznał nas wczoraj za małżeństwo więc muszę jakoś zwracać się do małżonki
- Daruj sobie, to nie jest śmieszne
- No właśnie jest. Co za normalny człowiek żenił by się w wieku 17 lat. On nigdy nie przemyśli tego co chce powiedzieć - uśmiechnął się
- W tym się z tobą zgodzę - zaśmiałam się
- O widzisz
- A tak w ogóle co tu robisz o tej godzinie?
- Tak poszedłem się przejść
- o 7.40?
- mhm, nie mogłem spać. Ktoś skrada moje myśli sama rozumiesz
- no proszę nasz Gotze się zakochał - uśmiechnęłam się - to opowiadaj mi tutaj o niej coś
- eh wole nie, jeszcze nic nie wiadomo.
- Dawaj, chociaż jak wygląda, jej charakter
- No okey, jest długowłosą szatynką, niebieskie oczy. Nosi aparat na zęby  Z charakteru jest zajebista, wesoła, miła, trochę uparta ale co tam
- hmm no niezła, mówię ci dziewczyna uparta zawsze jest coś warta pamiętaj kochany - zaśmiałam się
- Oj wiem, wiem - uśmiechnął się - Ech dobra, ja będę leciał na trening, do zobaczenia - cmoknął mnie w policzek
- Cz.. Cześć 
Poczułam dziwne uczucie w brzuchu, takie motylki. Czyżbym się w nim zakochała, ale przecież pomiędzy nami jest pięć lat różnicy a tak w ogóle to jestem niepełnoletnia. Muszę skupić się na nauce a nie chłopakach...

♥ ~ Felix ~ ♥
Od samego rana zacząłem działać, zadzwoniłem do Anki by się z nią spotkać i pogadać o Lisie. Szybko ubrałem się i wybiegłem z domu zabierając po drodze kanapkę do ręki. Po dziesięciu minutach byłem już pod domem przyjaciółki. Bardzo ucieszyła się na mój widok.
- Hej - przytuliłem ją
- Cześć, no gadaj co to za sprawa?
- No bo .. czekaj.. dobra walne prosto z mostu. Zabujałem się w Liz, i chce się dowiedzieć czy mam może u niej jakieś szanse lub coś?. Jesteście przyjaciółkami na pewno gadacie na temat chłopaków. Proszę pomóż mi!
Z jej twarzy zniknął uśmiech, można było wywnioskować, że posmutniała, ale nie wiedziałem dlaczego..
- Lisa zabujała się w tajemniczym szatynie. Tylko tyle wiem. 
- czyli zero szans, kurwa. Dobra mniejsza z tym, idziemy na zajęcia?
- ta chodź
Szliśmy w ciszy, żadne z nas nie odzywało się do siebie. W końcu dotarliśmy do szkoły, przywitaliśmy się z przyjaciółmi i zaczęły się lekcje. O 13.30 byłem już w domu, postanowiłem porozmawiać z moim starszym bratem. Zastałem go w salonie, zajadał się popcornem i oglądał mecz Chelsea - Arsenal. Usiadłem koło niego i zacząłem mu wyjadać. 
- Ej młody co jest?
- Ona czuje coś do tajemniczego szatyna. Nici, nie wyznam jej, że mi się podoba
- tajemniczego szatyna ? - lekko się uśmiechnął 
- taa Anka mi powiedziała. Więc nici. Ale jakoś dziwnie zareagowała jak jej powiedziałem że podoba mi się Liz
- Dziwnie w sensie?
- Posmutniała i nie odzywała się przez całą drogę
- Może ona coś do ciebie czuje, pomyślałeś o tym?
- nie, myślisz?
- nie myślę ja to wiem - zaśmiał się
- w sumie to ona jest śliczna 
- no widzisz - poczochrał mi włosy
- taa - poruszałem śmiesznie brwiami i wybuchnęliśmy śmiechem.
__________________________________
O fuck dziś nie wyszedł, za co bardzo przepraszam! . Przepraszam za błędy, jeśli są ;3

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 4: " Przykro mi, musi pani pauzować trzy miesiące... "

~ Dwa miesiące później... ~

Nasza czwórka nie rozstawała się na krok, staliśmy się czteroosobową paczką, którą cała szkoła nazywała " Sportóweczki " , ponieważ my dwie grałyśmy w siatkówkę a Felix z Svenem w piłkę nożną. Nie zwracaliśmy na to uwagi. Robiliśmy wszystko na spontanie, trudno było nas rozdzielić. Całe popołudnia spędzaliśmy razem. Na mieście, u mnie, Felixa. Starszy Gotze razem z Leonem nie mieli nic przeciwko, że cały czas jesteśmy we czwórkę. Anka coraz bardziej czuła coś do Felixa. Ale jak to się mówi, podobno od przyjaźni się zaczyna. Dziś był najważniejszy dzień w życiu moim i mojej przyjaciółki, aczkolwiek dziś grałyśmy mecz, dzięki któremu wchodziłyśmy w dalsze rozgrywki. Cały czas myślałam o przeciwniczkach. Lecz najpierw trzeba było się skupić na lekcjach a zwłaszcza na tej chorej matematyce. Chłop nie odpuszczał mi w ogóle, uwiązł się na mnie, ale dzięki pomocy mojej paczki rozumiałam wszystko. Gdy wstałam rano wyszłam na balkon sprawdzić pogodę. Było ciepło, słoneczko delikatnie przygrzewało i powiewał delikatny wiaterek. Podeszłam do szafy i stałam kilka minut wybierając rzeczy. W końcu zdecydowałam się i udałam się pod prysznic. Ubrałam się w to, włosy spięłam w koka u góry głowy. Zeszłam na dół, jak zawsze na stole czekało na mnie śniadanie. Mój brat wiedział, że czasem mogłabym sobie nie zrobić więc wolał nie ryzykować. Przysiadłam się do niego i zaczęliśmy spożywać posiłek. 
- Do szkoły zrobiłem ci z serem, sałatą, pomidorem, rzodkiewką i ogórkiem tak jak uwielbiasz - zaśmiał się
- o kochany jesteś dziękuje marchewko - przytuliłam go
- Proszę parówo ty moja - uśmiechnął się
- Przyjdziesz dziś na mecz? - spojrzałam na niego oczami kota ze Shreka
- Nigdy bym nie opuścił meczu mojej małpy - poczochrał mi włosy - Wybieramy się razem z Mario, Fele i Svenem
- Ey! - krzyknęłam - Teraz muszę je iść od nowa uczesać. Dzięki gamoniu! - poczłapałam na górę
W łazience spojrzałam na zegarek, była już 7.30 jak zawszę wyszłam z domu kierując się w stronę domu An. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze po chłopaków i czwórką udaliśmy się na uczelnię. 
- No to laski dziś wygracie nie? - uśmiechnął się Felix
- Liz patrz jeszcze się pyta - zaśmiała się An - no oczywiście Feli 
- Nie wierzy w nas - zrobiłam smutną minkę po czym się zaśmiałam 
- Ojojoj - objął mnie ramieniem - Wierzę, najbardziej na świecie - zaśmiał się
- Nie pozwalaj sobie za dużo kochany - uśmiechnęłam się i zdjęłam jego rękę
- Oj tam, on tak zawsze - uśmiechnął się Sven 
- O widzisz - dodała An
Chwilę później byliśmy już pod szkołą, akurat zdążyliśmy na dzwonek. Usiedliśmy w ławkach i czekaliśmy na nauczyciela.

~ *** ~ 

Lekcje minęły dziś bardzo szybko, może przez to że cały dzień czekam na wieczorny mecz. Nie wiem. Po zajęciach od razu wróciłam do domu, zjadłam lekki obiad, żeby później nie czuć się ciężko i poszłam do siebie. Włączyłam muzykę i wsłuchiwałam się w słowa odprężając się. Zawsze tak robiłam. W końcu na zegarku ujrzałam godzinę 17, wzięłam wcześniej uszykowane rzeczy, przebrałam się i wyszłam z domu zakładając słuchawki na uszy. Moje myśli były już na boisku, byłam już skupiona. Wiem może to trochę dziwne, ale to nie moja wina. Szłam wsłuchując się w słowa piosenek. Po trzydziestu minutach byłam już na miejscu  Weszłam do szatni, witając się z dziewczynami. Chwilę porozmawiałyśmy, miałam już zacząć się przebierać jak zadzwonił do mnie Leon.
- Liz! Przepraszam nie będzie mnie dzisiaj, Klopp ma jakaś sprawę na mieście dla mnie, to obowiązkowe nie wywinę się. Przepraszam!
- Spoko, przecież jeden mecz cię nie zbawi, a tak w ogóle masz swoje sprawy. Dam radę - uśmiechnęłam się
- nie jesteś zła? - spytał
- nie skądże, dobra braciszku ja kończę, buziaki
- Cześć, wygraj mi tam - zaśmiał się
- Dla ciebie? nigdy - zaśmiałam się i rozłączyłam
Wyciągnęłam ciuchy z torby i zaczęłam się przebierać. Ubrałam strój meczowy i jak zawsze przed meczem miałyśmy spotkanie z trenerem. Objaśnił nam taktykę, jak najczęściej atakują przeciwniczki. W pełni skupione weszłyśmy na boisko. Rozgrzałyśmy się i po godzinie mecz się zaczął. Nasze przyjęcie nie było zbyt pozytywne w pierwszym secie, ale skuteczny atak An pozwalał na zdobywanie punktu. To właśnie dzięki niej wygrałyśmy pierwszy set, niestety w drugim straciłyśmy koncentrację i przegrałyśmy go do 17. Trzeci od początku był nasz. Przyszło czas na ustawienie gdy ja jako przyjmująca stałam pod siatką do bloku, a Hanna była na zagrywce, nienawidziłam tego. Mocna zagrywka przyjaciółki, lecz perfekcyjne przyjęcie libero z Frankfurtu, idealna wystawa na lewe skrzydło i szczęście w nieszczęściu, mój blok ją zatrzymał. Ale upadłam na ziemię. Zostałam przez nią przypadkowo kopnięta w kolano. Bolało tak mocno, że po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Trzymałam ją mocno, wszyscy kibice naszej drużyny wstali z siedzeń. Momentalnie znaleźli się przy mnie lekarz, masażysta i inni. 
- Gdzie dokładnie boli? - spytał pan Mann
- Tu - wskazałam na kolano
- musisz jechać do szpitala. przyprowadźcie nosze.
- kurwa! - walnęłam ręką w parkiet.
Ratownicy posadzili mnie na noszach i zawieźli karetką do szpitala. Czułam złość, nawet nachodziły mnie myśli, że zrobiła to specjalnie, nawet nie przeprosiła. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos lekarza.
- Przykro mi, musi pani pauzować trzy miesiące. - powiedział 
- A co to dokładnie, nie da się czegoś zrobić?
- poważne zerwanie ścięgna w kolanie, może pani nosić szynę i chodzić o kulach oraz oszczędzać tą nogę, ale wątpię że to coś przyśpieszy
- Okey, dziękuję

♥ ~ Mario ~ ♥
Przestraszyłem się, rzuciłem wszystko i razem z bratem pojechaliśmy od razu do szpitala  Felix też bardzo się denerwował. Próbował dodzwonić się do Leona, lecz ten nie odbierał. Wparowaliśmy na recepcję, gdzie skierowano nas pod gabinet, w którym się znajdowała. Czekaliśmy z niecierpliwością, w końcu wyszła, na jej twarzy panował smutek. Chciałem ją przytulić, ale brat mnie uprzedził. Nie wiem ale poczułem jakieś ukłucie w brzuchu, zazdrość? - człowieku ogarnij...
- I co ? - spytał ocierając jej łzę
- Przerwa trzy miesiące, zerwanie ścięgna. - przytuliła się do niego
- Będzie dobrze - Felix wtulił się w nią
Wtedy zorientowałem się, że Lisa podoba się również mojemu bratu, on cały czas gadał o dziewczynie, która ma piękne, długie brązowe włosy. niebieskie oczy. Mówił, że charakter ma identyczny jak Lisa. Ale nigdy nie zdradził jej imienia, w końcu zrozumiałem, że on mówił cały czas o niej. Nie wiedziałem co mam teraz robić, rywalizować z własnym bratem o tą samą dziewczynę, a zwłaszcza jak mamy taki świetny kontakt ze sobą. Nigdy się nie kłóciliśmy  w porównaniu do mnie i Fabiana. Moje serce krajało się na widok jej załamania. 
- Mam prośbę, odwieziecie mnie do domu? - spojrzała na mnie
- Jasne, chodź pomogę ci, winda nie działa - powiedziałem
- nie szkodzi dzisiaj zejdę - lekko się uśmiechnęła
- nie marudź Liz, Mario weź ją
Chwyciłem ją na ręce i zszedłem na dół. Niosłem ją aż do samochodu, była leciutka jak piórko, czy ona coś w ogóle jadła?. Na pewno, Leo karmi ją jak dziecko. Wysadziliśmy Felixa pod halą  poszedł powiedzieć An i Svenowi co się stało, by się nie martwili i by dziewczyna wzięła jej rzeczy jak będzie wracać. Zawiozłem ją pod samo mieszkanie, wysiadłem z samochodu i otworzyłem drzwi. Delikatnie wyszła z auta i lekko podskakując próbowała wejść do domu.
- Jesteś uparta. - zaśmiałem się - chodź pomogę ci
- Pamiętaj dziewczyna uparta zawsze jest coś warta - zaśmiała się - ciężka jestem, oberwiesz się więc nie
- Weź już nie lamentuj, tylko się złap - uśmiechnąłem się
Weszliśmy do środka, na kanapie zastaliśmy Leona zajadającego się frytami i oglądającego jakiś film.
- A wy co ? jak małżeństwo - zaśmiał się
- No widzisz musiałem żonę przez próg przeprowadzić, ponieważ nabawiła się kontuzji - uśmiechnąłem się a za słowo " żona " zostałem lekko uderzony w ramie - no co?
- Postaw nie już, ciężka jestem - powiedziała
- Chyba kpisz, ty w ogóle coś jesz?
- Je, karmie ją - uśmiechnął się Bittencourt
- To dobrze...
- Postawisz mnie? - spojrzała na mnie
- A tak już 
- Dzięki, w końcu ... - uśmiechnęła się
- To co ty znów nabroiłaś ?
- Naderwane ścięgno kolanowe, pauza trzy miesiące. Szyna oraz kulę Juu Huu ! - klasnęła w dłonie
- Jesteś geniuszem siostrzyczko. - zaśmiał się
- Daruj sobie 
- Przepraszam - ucałował ją w głowę
- Dobra, dobra idę się położyć. Dzięki Mario za wszystko - posłała mi swój piękny uśmiech
- Nie ma za co księżniczko - odwzajemniłem gest
Posiedziałem jeszcze chwilę u przyjaciela a później wróciłem do domu, Fele już był, siedział u siebie. Chciałem z nim pogadać o Lisie ale nie wiedziałem jak. W końcu wziąłem się za odwagę i ruszyłem do niego.
- Siema młody!
- Siema stary!
- Daruj sobie - zaśmiałem się - słuchaj musimy pogadać
- No dawaj...
- Chodzi o Lis
- Tak widać?
- Więc ty naprawdę się w niej zakochałeś ?
- No trochę tak w sumie to sam nie wiem no.. Jak jest przy mnie czuje się szczęśliwy, od razu się uśmiecham. Serce bije mi szybciej..
- Ech... - wzdychnąłem
- Co? - zdziwił się
- Nie nic, tak sobie. Zakochałeś się, a ona też coś do ciebie czuje ?
- Nie wiem, ostatnio dużo o czymś myśli ale nie wiem o czym.
- Może podpytaj An, lub wyznaj jej swoje i zapytaj czy czuje to samo
- Masz rację od jutra zacznę działać dzięki Mario! - przytulił mnie - Jesteś najlepszy
- taa...
Co ja zrobiłem, kazałem walczyć bratu o dziewczynę, którą kocham, o którą sam walczę. Jestem idiotą, co mam robić? Pomocy!!
___________________________
A się rozpisałam xd ale tak i tak dziwny :D.
A`ww Marcel się pobrał mhihhi :D Schmelle gratki i naj na nowej drodze życia blondasie :D ^^ ♥